10 bohaterów "Gry o tron", którym życzymy śmierci
Redakcja
10 lipca 2016, 12:28
Szary Robak
Nudna, bezpłciowa (określenie użyte zupełnie przypadkowo) postać, której jedynym celem jest towarzyszyć Daenerys w kolejnych bitwach. A że tych w najbliższej przyszłości zapowiada się sporo, to i zapewne nadal będziemy skazani na jego obecność. Gdyby jeszcze ograniczał się tylko do walki, dałoby się go przetrawić, niestety twórcy uparli się, by nadać mu jakieś indywidualne rysy, co zawsze kończyło się scenami wartymi przewinięcia.
Nadzieja w tym, że po przybyciu do Westeros okazji do śmierci powinien mieć sporo – czy proszenie, by z jednej z nich twórcy skorzystali, byłoby z mojej strony nietaktem? [Mateusz Piesowicz]
Cersei
We wczorajszym rankingu twierdziliśmy, że w 7. sezonie "Gry o tron" Cersei prawdopodobnie spotka długo wyczekiwana śmierć. Nawet gdyby nie wskazywały na to wszystkie znaki na niebie i ziemi, trzymalibyśmy kciuki za taki obrót spraw. Bo Cersei, choć jest jedną z najbardziej wyrazistych postaci w "Grze o tron", zasługuje na śmierć jak mało kto. Jest to osoba zła do szpiku kości i jej czynów nie może usprawiedliwiać miłość do dzieci. Zwłaszcza teraz, gdy konsekwencją jej decyzji było samobójstwo Tommena.
Chyba możemy nawet powiedzieć, że Cersei is the new Joffrey i w przyszłym roku skupi na sobie całą nienawiść widzów – tak, jak kiedyś robił to jej syn. Spodziewam się równie entuzjastycznych reakcji widzów, gdy i ona wyzionie ducha. [Nikodem Pankowiak]
Edmure Tully
Wystarczyło, by młodszy brat Catelyn Stark pojawił się na chwilę w 6. sezonie, by od razu widzowie zapałali do niego niechęcią. Tchórzliwy i pozbawiony charyzmy bohater nie wykazał się absolutnie niczym, by zasłużyć na choćby odrobinę sympatii. Owszem, znajduje się w dość żałosnym położeniu, ale jego postępowanie i sposób, w jaki daje sobą pomiatać, czynią z niego postać kompletnie pozbawioną kręgosłupa.
Póki co gnije w lochach Bliźniaków, a jego dalsze losy mogą w dużej mierze zależeć od Aryi, która pokazała, jak należy postępować ze zdrajcami, w kilka chwil robiąc więcej niż jej wuj przez cały dotychczasowy żywot. Z całą pewnością nikt za nim nie zatęskni. [Mateusz Piesowicz]
Sam
Ustalmy coś: Sam pewnie nie umrze, przynajmniej w najbliższym czasie. Zarówno twórcy serialu, jak i George Martin już od jakiegoś czasu sugerują, że może on odegrać znaczącą rolę w walce ze złem czyhającym za Murem. Nie po to zabrał ze sobą valyriańską stal, żeby jej teraz nie użyć.
Nie zmienia to jednak faktu, że jest to postać pozbawiona jakiejkolwiek ikry – ot, taka ciepła klucha, chłopczyk, który próbuje sobie znaleźć miejsce w świecie dorosłych. Właściwie cały jego wątek w tym sezonie nadaje się do zapomnienia i jedyne jego zalety to ukazanie nam imponującej Cytadeli oraz fakt, że w sumie na ekranie widzieliśmy go rzadko. Mimo wszystko, występ Sama w tym roku najlepiej podsumowuje jego scena na statku – też mi niedobrze, kiedy widzę go na ekranie. [Nikodem Pankowiak]
Goździk
Wiem, że to bardzo nieludzkie pozbawiać dziecko tak nagle obojga jego opiekunów, ale skoro chcemy zabić Sama, powinniśmy to samo zrobić z jego towarzyszką – w końcu razem tworzą oni jeden z najbardziej nudnych duetów w historii telewizji. Właściwie ciężko znaleźć jakikolwiek sens we wprowadzeniu tej postaci do serialu – od początku błąka się ona po ekranie bez wyraźnego celu, no chyba że chodziło o to, by Sam miał do kogo otworzyć paszczę raz na jakiś czas.
Marzę o tym, by pani Goździkowa w serialu pojawiała się już jak najrzadziej, a najlepiej wcale – w końcu twórcy wyraźnie dążą do ograniczenia liczby wątków i postaci, więc jej dalsza obecność byłaby tylko jeszcze bardziej absurdalna. [Nikodem Pankowiak]
Jaqen H'ghar
Całkiem możliwe, że Jaqena już w ogóle nie zobaczymy, ale bohater ten zdołał mi ostatnimi czasy na tyle mocno zaleźć za skórę, że chętnie ujrzałbym jego marny koniec. A przecież na początku historii nic tego nie zapowiadało. Tajemniczy mężczyzna pomagający Aryi w trudnych chwilach należał do grona najciekawszych postaci w serialu, a jego umiejętności i spowijająca go aura niezwykłości intrygowały i prosiły o więcej wyjaśnień.
Niestety, gdy w dwóch ostatnich sezonach przyszło nam oglądać go częściej, okazało się, że za fasadą sekretów kryje się pustka. Wygłaszając kolejne frazesy, z których nic nie wynikało, sprawił, że przedłużający się pobyt w Braavos był jednym z najgorszych wątków w "Grze o tron". Za takie rzeczy powinno się płacić. [Mateusz Piesowicz]
Podrick Payne
Bohater, którego obecność na ekranie nie ma szczególnego uzasadnienia. Od czasu gdy uratował życie Tyrionowi podczas bitwy nad Czarnym Nurtem, nie miał w zasadzie żadnej konkretnej roli do odegrania, towarzysząc ważniejszym bohaterom w ich poczynaniach i zapewniając element humorystyczny.
Powiecie, że tego dokładnie się od niego oczekuje? Może i tak, ale nie zmienia to faktu, że nawet będąc giermkiem i bohaterem drugiego planu, można by się od czasu do czasu czymś wykazać. A trudno nie uznać, że tylko wypełniając tło, Podrick zabiera czas ekranowy tym, którzy zasługują na niego o wiele bardziej. [Mateusz Piesowicz]
Littlefinger
Długi czas bardzo lubiłem tę postać i nawet wyobrażałem sobie, jak dzięki swojemu sprytowi Littlefinger zasiada na Żelaznym Tronie, ale finał 5. sezonu wyzbył mnie z jakichkolwiek pozytywnych uczuć wobec niego. Czara goryczy przelała się w finale 6. sezonu, gdy wyraźnie próbował on wpłynąć na Sansę i podzielić ją z Jonem. To był dla mnie straszny zawód, bo wierzyłem, że Littlefinger wreszcie zrozumie, jakie grzechy popełnił i postanowi je odpokutować.
Niestety, żadnej skruchy nie ma, na pokutę też się nie zanosi. Nie ulega wątpliwości, że facet będzie dalej grał tylko na siebie, a jedyną ważną dla niego wartością będzie władza. To wręcz niewiarygodne, że kiedyś Littlefinger i Varys byli stawiani razem w jednym szeregu – widać, że Varysowi nie chodzi wyłącznie o pozycję, choć ta oczywiście jest bardzo ważna. Dla Littlefingera nie liczy się nic poza samym sobą. [Nikodem Pankowiak]
Qyburn
Los byłego maestera jest nieodwracalnie związany z Cersei, co ogólnie nie wróży mu dobrze, ale nawet bez niej żywot tego bohatera można by skrócić. Wydaje się, że po śmierci Pycelle'a to właśnie jemu przypadnie rola najpodlejszej kreatury w Królewskiej Przystani.
Eksperymenty na ludziach, wysługiwanie się dziećmi w brudnej robocie i ślepe podążanie za coraz bardziej obłąkanymi rozkazami Cersei – to największe grzechy Qyburna, który z nową królową dobrał się w idealną parę. Bohater odgrywa rolę "szalonego naukowca", który w swojej pracy nie cofnie się przed niczym, co czyni go jedną z najbardziej antypatycznych postaci w całym Westeros. [Mateusz Piesowicz]
Żmijowe Bękarcice
Pamiętam, jakie nadzieje wiązałem z wprowadzeniem Żmijowych Bękarcic do 5. sezonu serialu. Wtedy to jeszcze nie kobiety trzęsły Westeros, więc perspektywa oglądania trzech wyrazistych bohaterek była bardzo kusząca. Niestety, nieślubne córki Oberyna wykazały się charyzmą na poziomie drugoplanowych postaci "Xeny: Wojowniczej księżniczki". Złe było w nich naprawdę wszystko – od gry aktorskiej, po fatalnie napisany wątek. Wiem, że może to zabrzmieć jak seksizm, ale najlepszy moment z ich udziałem to ten, gdy jedna z sióstr postanowiła rozebrać się przed Bronnem. Serio, możecie próbować znaleźć cokolwiek godnego zapamiętania, ale raczej się Wam nie uda.
Sam muszę mocno uderzyć się w piersi, bo na początku 5. sezonu widziałem jeszcze nadzieję dla tych bohaterek, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że na mój osąd wpłynął chyba PR HBO, które z niewiadomych do dziś przyczyn dość mocno promowało wejście Żmijowych Bękarcic do serialu. Dziś pojawiają się już one na ekranie sporadycznie, a gdy już to robią, zostają "usadzone" na miejsce przez Olennę, co chyba jest małym ukłonem w stronę widzów, którzy musieli znosić ich obecność. [Nikodem Pankowiak]