Serialowa alternatywa: "Uwięzione", czyli kobiece więzienie w hiszpańskim wydaniu
Mateusz Piesowicz
22 czerwca 2016, 20:03
Nie wiedzieć czemu, więzienia dla kobiet stały się w ostatnim czasie prawdziwą przynętą na serialowych twórców. Na tyle skuteczną, że coraz trudniej opowiedzieć w tym temacie coś nowego – hiszpańskie "Vis a vis" ("Uwięzione") podjęło jednak wyzwanie.
Nie wiedzieć czemu, więzienia dla kobiet stały się w ostatnim czasie prawdziwą przynętą na serialowych twórców. Na tyle skuteczną, że coraz trudniej opowiedzieć w tym temacie coś nowego – hiszpańskie "Vis a vis" ("Uwięzione") podjęło jednak wyzwanie.
Serial, który zadebiutował w telewizji Antena 3 w zeszłym roku, z miejsca stał się przebojem wśród hiszpańskiej widowni, co tydzień przyciągając przed ekrany kilka milionów fanów. Zdążył się już dorobić drugiego sezonu, a pierwszy niedawno doczekał się międzynarodowej dystrybucji pod tytułem "Locked Up". Taka popularność pozwalała sądzić, że nie jest to tylko klon "Orange Is the New Black" lub australijskiego "Wentworth", czyli produkcji, które, jak mogłoby się wydawać, wyczerpują temat kobiecego więziennictwa.
Hiszpanie udowodnili jednak, że nie musi tak być, o ile nie będzie się ślepo naśladować konkurencji. "Vis a vis" i wyżej wymienione poza scenerią łączy w sumie bardzo niewiele, bo skupiają się na różnych elementach opowieści i stawiają na kompletnie inne podejście. Europejskiej produkcji bliżej do "Wentworth", ale z pewnością nie można mówić o kopii.
Punkt wyjścia z oczywistych względów jest podobny – mamy wiec główną bohaterkę, Macarenę Ferreiro (Maggie Civantos), która właśnie trafiła do Cruz del Sur, więzienia o zaostrzonym rygorze na przedmieściach Madrytu. Jak to w takich sytuacjach bywa, jest ona rzecz jasna niewinna, co wmawia z uporem godnym lepszej sprawy każdej napotkanej osobie. Lepszym słowem byłoby jednak "naiwna", bo dać się wrobić w finansowe oszustwo szefowi i jeszcze wplątać się z nim w romans to rzecz tak stereotypowa, że aż boli. W starciu serialowych blondynek przegrywa więc wyraźnie starcie z Piper Chapman, co o czymś świadczy.
Gdy już jednak przebrniemy przez ten schematyczny początek, to dalej robi się coraz ciekawiej, a serial zbacza z utartych ścieżek. Musicie bowiem wiedzieć, że Macarena wprawdzie trafiła do więzienia i grozi jej długa, bo siedmioletnia odsiadka, ale proces jeszcze przed nią. Pytanie tylko skąd wziąć okrągły milion na kaucję? Okazja trafi się prędzej niż bohaterka mogłaby przypuszczać, co jednak wciągnie ją i jej bliskich w niebezpieczną grę.
Już po tych kilku słowach opisu można się zorientować, że "Vis a vis" w dużym stopniu odchodzi od więziennego dramatu na rzecz rasowego thrillera. Zagłębiając się w ten świat, odkryjemy, że twórcy mają pojęcie o swojej pracy i bardzo zgrabnie poruszają się w gatunkowych konwencjach, płynnie przechodząc od lekkiej obyczajowej opowiastki do zagmatwanego kryminału. Nieźle wyszło tu również przenikanie się dwóch światów – więziennego, gdzie Macarena walczy o przetrwanie i tego spoza krat, w którym w groźną intrygę wplątują się jej bliscy. Takie zróżnicowanie dobrze robi całej historii, nie pozwalając jej utonąć w banałach i komplikując fabułę.
Ta jednak radzi sobie całkiem nieźle, nawet pozostając tylko w murach Cruz del Sur, które wypełnia galeria barwnych osobowości. O ile uznajecie za takie morderczynie, narkomanki i całą resztę więziennego towarzystwa. "Vis a vis" nie skupia się na osobowościach osadzonych kobiet w takim stopniu jak "Orange Is the New Black", przez co mogą się one nie wydawać nawet w połowie tak ciekawe, ale dzięki temu udała się inna rzecz – więzienie pozostało więzieniem. Macarena nie trafiła na kolonię, lecz w miejsce przyprawiające o gęsią skórkę, gdzie trzeba mieć oczy dookoła głowy i absolutnie nikomu nie wolno ufać. Tyczy się to zarówno współwięźniarek, jak i strażników czy administracji. Ktoś jest sympatyczny? Spodziewajcie się, że ma w tym własny interes.
Bohaterka przekonuje się o tym boleśnie, zdobywając cenne doświadczenie na własnych błędach i powoli ucząc się panujących za kratami reguł. Scenarzyści jej przy tym nie oszczędzają, błyskawicznie stawiając ją na drodze trzęsącej więzieniem Zulemy (Najwa Nimri), która w wolnych od terroryzowania reszty chwilach, opiekuje się swoim skorpionem. Trudno o lepszą manifestację nikczemoności, czyż nie? No może zamordowanie innej kobiety w więziennych murach podbiłoby stawkę – zgadnijcie, kto się w nie przypadkowo wmiesza.
https://www.youtube.com/watch?v=YWr9bgTj_P8
"Vis a vis" stara się jak może, by unikać gatunkowych pułapek. Widać, że twórcom mocno zależy na tym, by nikt nie zarzucił im kopiowania pomysłów konkurencji. I dobrze, bo dzięki temu pojawiają się takie ciekawostki, jak stylizowane na film dokumentalny wypowiedzi osadzonych, w których możemy poznać ich historie i więzienne obyczaje. Mała rzecz, ale zawsze to jakieś odejście od schematu. Łącząc to z naprawdę wciągającą fabułą, nie ograniczającą się tylko do przedstawienia życia za kratami i retrospekcji spoza nich, otrzymujemy dobrze zrealizowany serial, nie unikający trudniejszych kwestii, ale sprawnie wplatający je do rozrywkowej historii.
O ile więc nie znudziliście się jeszcze opowieściami zza krat, hiszpańską produkcję mogę śmiało polecić. Warto jeszcze zauważyć, że twórców nie ograniczała cenzura, więc "Vis a vis" oferuje sporą dawkę przemocy, nagości i wulgaryzmów, co z tutejszym mrocznym klimatem tworzy nieraz bardzo ponurą atmosferę, być może bliższą rzeczywistości, niż w jakimkolwiek innym serialu.
***
Serialowa alternatywa zrobiła się ostatnimi czasy nieco zbyt poważna, więc za dwa tygodnie spróbujemy to zmienić z pomocą brytyjskiego "Cucumber". Zapraszam!