Emmy 2016: Moje nominacje dla aktorek z komedii
Marta Wawrzyn
12 czerwca 2016, 13:02
Lena Dunham – "Dziewczyny"
Nominując seriale komediowe, w ostatniej chwili zrezygnowałam z "Dziewczyn" na rzecz świeżynek, jak "Mozart in the Jungle" czy "Master of None". Dla Leny Dunham na szczęście już znalazłam miejsce na liście najlepszych aktorek komediowych – choć przede wszystkim powinna ona dostać w tym roku nagrodę za scenariusz do odcinka "The Panic in Central Park", tego z Marnie.
Ale i aktorsko 5. sezon "Dziewczyn" – zdecydowanie najlepszy ze wszystkich dotychczasowych – był dla niej ogromnym wyzwaniem, bo to właśnie grana przez nią Hannah najbardziej się gubiła i najdłużej dorastała. Zachowując się jak mała dziewczynka, momentami potrafiła mnie porządnie zirytować, ale częściej jednak zadziwiała i bawiła – jak w scenie z "Nagim instynktem" czy podczas krótkiej wakacyjnej wyprawy z Franem. Jej brak świadomości, że zachowuje się aż tak niedojrzale, miał swój urok, zwłaszcza kiedy spojrzymy z dystansu na cały sezon.
Dwa finałowe odcinki sezonu zwiastują dla Hanny nowy rozdział, ale trzeba przyznać, że ostatnie zakręty na drodze ku dorosłości były w jej przypadku najbardziej szalone. A Lena raz jeszcze wykazała się wielką pomysłowością, wrażliwością i odwagą.
Aya Cash – "You're the Worst"
Po 2. sezonie "You're the Worst" Aya Cash jest moją absolutną faworytką i jeśli nie dostanie nawet nominacji, będę naprawdę wściekła. Jak już pisaliśmy na Serialowej milion razy, serial Stephena Falka stał się ostatnio czymś więcej niż tylko dobrą komedią (anty)romantyczną, ponieważ wprowadził bardzo dobrze poprowadzony wątek depresji Gretchen. Wrażliwość, z jaką "You're the Worst" podeszło do tego trudnego tematu, imponuje, a to, co wyprawiała Aya w tym sezonie, powinno zostać nagrodzone.
Grana przez nią bohaterka przykuwała uwagę, niezależnie od tego, czy akurat samotnie płakała, czy się upijała, czy też kuliła się w łóżku, patrzyła tępo w ścianę albo udawała się na przedziwne poszukiwania tego brakującego czegoś. Gretchen przeszła w tym sezonie bardzo długą drogę, a przy okazji zmieniła się jej relacja z Jimmym i właściwie cały serial.
Dobry scenariusz to niewątpliwie połowa sukcesu – Aya Cash to druga połowa. Bo przecież serial nigdy nie zapomniał, że jest komedią, i w najczarniejszych momentach potrafił dostarczać śmiechu. A że często to był śmiech przez łzy? Tym lepiej.
Rachel Bloom – "Crazy Ex-Girlfriend"
O ile "Crazy Ex-Girlfriend" nominacji w kategorii "Najlepszy serial komediowy" jeszcze bym nie dała – to najbardziej nierówny serial pod słońcem, w którym pomysły świetne mieszają się z kompletnymi niewypałami – o tyle jego twórczyni i głównej gwieździe zaszczyty jak najbardziej się należą. Rachel Bloom to kobieta-instytucja – pisze, śpiewa, produkuje i wydaje się, że nie ma rzeczy, której by nie potrafiła. A przy tym zdecydowanie ma swój styl i charakter.
Jako Rebecca Bunch – dziewczyna, która przeprowadza się na drugi koniec Ameryki za swoją dawną miłością – aktorka dostarcza nieustannie śmiechu i wzruszeń. Opisanie Rebeki w kilku słowach jest praktycznie niemożliwe, tyle w niej siedzi dziwności i skrajności, słabości i siły. To osoba, którą lubi się praktycznie od pierwszej chwili, pomimo pełnej świadomości, że nie ma ona zwyczaju podejmować najlepszych wyborów życiowych.
Nie wiem, czy jakakolwiek komedia ma aż tak skomplikowaną główną bohaterkę, która na dodatek co jakiś ma zwyczaj tańczyć i śpiewać. A wszystko to zawdzięczamy Rachel Bloom.
Julia Louis-Dreyfus – "Veep"
Odkąd istnieje Serialowa, Emmy dla najlepszej aktorki komediowej wygrywała tylko jedna osoba: Julia Louis-Dreyfus. I jak zawsze jestem za zamianą warty, tak nie wyobrażam sobie, żeby w tym roku ta fantastyczna aktorka nie dostała choćby nominacji. A pewnie znów to wygra, bo w 5. sezonie była lepsza niż kiedykolwiek.
"Veep" w tym roku jest jeszcze bardziej okrutny, cyniczny i błyskotliwy niż w latach poprzednich, a zawdzięczamy to w dużej mierze właśnie aktorce grającej główną rolę. Kiedy wydaje się, że Julia Louis-Dreyfus przekroczyła już wszelkie komediowe granice, przychodzi taki odcinek jak "Mother", w którym jej bohaterka zalewa się krokodylimi łzami, ale bynajmniej nie z powodu śmierci matki. Myślę, że właśnie ten odcinek może przynieść ulubienicy Akademii Telewizyjnej kolejną Emmy – choć świetnych momentów w tym sezonie było bardzo, bardzo dużo.
Jak na najbardziej realistyczną komedię o polityce przystało, "Veep" najlepszy jest wtedy, kiedy stawki w grze rosną. A ponieważ w 5. sezonie Selina walczy o wszystko, skala chaosu, zdenerwowania i bezwzględności jest w tym momencie już totalna. A Julia Louis-Dreyfus raz po raz ma okazję udowodnić, że jej panowanie jest jak najbardziej zasłużone.
Ellie Kemper – "Unbreakable Kimmy Schmidt"
W zeszłym roku "Unbreakable Kimmy Schmidt" obsypano nominacjami, ale zabrakło wśród nich tej najważniejszej – dla Ellie Kemper, osoby, dzięki której rzeczy najbardziej absurdalne przyjmują zupełnie realne kształty. Zagranie w serialu komediowym kobiety, która odzyskuje życie, po tym jak przez 15 lat była więziona przez szaleńca w bunkrze, to naprawdę ogromna sztuka. I Ellie zrobiła to perfekcyjnie, przez większość czasu nie dając nam w ogóle odczuć ciężaru tej historii.
A kiedy w 2. sezonie trauma dopadła Kimmy z pełną siłą, dostaliśmy jeszcze lepsze odcinki niż te sprzed roku. Ellie Kemper świetnie pogłębiła swoją postać, pokazując ją z najbardziej intymnej możliwej strony. Złotymi zgłoskami w annałach serialu zapiszą się zarówno jej rozmowy z wiecznie pijaną terapeutką graną przez Tinę Fey, jak i wyprawa na Florydę oraz odnalezienie po latach matki, która ją porzuciła.
"Unbreakable Kimmy Schmidt" dostarczyła w tym sezonie ogromnych emocji, nie zapominając przy tym ani na moment, że przede wszystkim jest komedią – a dokładniej, jedną z najbardziej pokręconych komedii, jakie kiedykolwiek oglądaliśmy. Ogromna w tym zasługa Ellie Kemper.
Gina Rodriguez – "Jane the Virgin"
Jeżeli jakimś cudem Akademia Telewizyjna dostrzeże w tym roku "Jane the Virgin", to przede wszystkim nominację za rolę drugoplanową powinna dostać Yael Grobglas, która grała w tym sezonie aż dwie postacie i obie zdołała rozwinąć w różnych ciekawych kierunkach. Ale i Gina Rodriguez – laureatka Złotego Globu za 1. sezon – na Emmy zasłużyła, bo emocje, jakich nam dostarcza, są po prostu niesamowite.
To, że tak nietypowy, absurdalny, stąpający ciągle po cienkiej linii między kpiną z telenoweli a prawdziwą telenowelą serial działa, zawdzięczamy głównie jej talentowi. Bez Giny nie byłoby "Jane the Virgin". To ona zamienia kompletnie idiotyczne wątki – w pozytywnym sensie! – w komediowe perełki. To ona sprawia, że historia dziewicy, która urodziła dziecko, szuka miłości, próbuje się realizować w pisaniu i jeszcze ma do ogarnięcia własnych rodziców, zachowujących się jak kolejne dzieci, wydaje się całkiem wiarygodna.
Gina Rodriguez bardzo dobrze wie, kiedy iść na komediową całość, a kiedy postawić na zupełnie innego rodzaju emocje. Dzięki niej śmiejemy się i płaczemy naraz, a przede wszystkim dajemy się wciągnąć w śledzenie historii, która, gdyby się nad tym zastanowić, jest kompletnie głupiutka. Gina jest prawdziwą gwiazdą jednego z najbardziej nietypowych i jednocześnie najbardziej udanych komediowych projektów ostatnich lat – i nie wyobrażam sobie, żeby znowu została zignorowana przez grono przyznające najważniejsze nagrody przemysłu telewizyjnego.
Michaela Watkins – "Casual"
Z trójki bohaterów "Casual" to właśnie grana przez Michaelę Watkins Valerie – terapeutka, która sama potrzebuje terapii – w 1. sezonie przykuwała moją uwagę najbardziej. To właśnie ona miała najwięcej problemów, najbardziej błądziła i zaliczała najpaskudniejsze w skutkach porażki. Największe i najzabawniejsze, bo "Casual" pozostaje komedią, nawet kiedy bohaterowie podejmują naprawdę fatalne w skutkach decyzje.
Gdyby to był inny serial, taka postać jak Valerie pewnie głównie by nas irytowała. Ale nie tutaj. W "Casual" bohaterowie są po to, żeby ich lubić i wspierać, przeżywać z nimi wzloty i upadki. To serial o dorosłych ludziach – w tym jednej przedwcześnie dorosłej nastolatce – których słabości da się zrozumieć, bo to też nasze słabości.
Wszyscy są tutaj prawdziwi, a najprawdziwsza wydaje mi się właśnie Valerie. Nominacja do Emmy dla odtwórczyni tej roli byłaby dla mnie przyjemnym zaskoczeniem.