"The Americans" (4×13): Stan niepewności
Andrzej Mandel
9 czerwca 2016, 22:28
Finał 4. sezonu "The Americans" był taki jak cały sezon – pełen emocji, pozornie drobnych zdarzeń i niespodziewanych zakrętów fabuły. Kolejny sezon zapowiada się znakomicie, a oczekiwanie na niego będzie się niesamowicie dłużyć. Uwaga na duże spoilery finałowe.
Finał 4. sezonu "The Americans" był taki jak cały sezon – pełen emocji, pozornie drobnych zdarzeń i niespodziewanych zakrętów fabuły. Kolejny sezon zapowiada się znakomicie, a oczekiwanie na niego będzie się niesamowicie dłużyć. Uwaga na duże spoilery finałowe.
Przyznam się do jednej rzeczy – początek "Persona Non Grata" oglądałem w takim napięciu, że musiałem co chwilę zatrzymywać odtwarzanie. Pogoń FBI za Williamem i to, do czego mogła ona doprowadzić, była bowiem tak emocjonująca w swoim pozornie nudnym realizmie, że siedziałem jak na szpilkach. A wszystko to przy scenach, w których zasadniczo nie było pościgu.
Poczynając od tego momentu, cały odcinek był niezwykle satysfakcjonujący, nawet jeżeli zostawił nas w stanie zawieszenia na długie miesiące (wygląda to trochę jak oczekiwanie na ten moment, czy już jesteś, czy jeszcze nie jesteś zdrajcą ojczyzny). Był nawet autentycznie zabawny moment, gdy FBI rozmawiało z attache kulturalnym ambasady ZSRR w Waszyngtonie, którym okazał się być nie kto inny, jak Arkadij Iwanowicz, rezydent wywiadu. Przy okazji – Lev Gorn i Peter Jacobson zasłużyli tu na oklaski.
Na emocje oddziaływały jednak mocniej inne sceny. Ot, choćby krótka i intymna w sumie rozmowa matki z córką, w której Paige dość śmiało zasugerowała, że mama mogłaby ją nauczyć samoobrony. Gdyby nie to, czym zajmują się Jenningsowie, byłaby to całkowicie normalna rozmowa między matką a córką. W sumie była, tyle że one wiodą zwariowane życie. Mocno zapada w pamięć także Philip na spotkaniu EST. Można wręcz wczuć się w tragedię człowieka, który nie ma jak wycofać się ze swojej pracy (ale tu czeka go mała niespodzianka…).
Ale najmocniej wypadło umieranie Williama. Poczynając od niesamowitej odwagi tego człowieka, który doskonale wiedział, na co się decyduje, wbijając fiolkę z wirusem w swoją dłoń, po tragiczny koniec w samotności, na szpitalnym łóżku. Jedynymi, z którymi mógł porozmawiać, byli agenci FBI. Jestem przekonany, że William zdecydował się na tak drastyczny krok, będąc pewnym, że się złamie w śledztwie. O tym samym przekonani byli przecież i Philip, i Gabriel. W rzeczywistości William (świetny Dylan Baker) robił wszystko, by niczego nie zdradzić, ale cierpliwość Stana popłaciła – wie już, że szpiedzy to para z dziećmi. Znów jest bardzo blisko Elisabeth i Philipa.
To wszystko sprawia, że Gabriel zupełnie szczerze (choć być może w trosce o samego siebie) doradza Jenningsom powrót do ZSRR. Mimo wszystkich rozważań Elizabeth o tym, jak mógłby wyglądać teraz (czyli w latach 80.) Smoleńsk, i Philipa o tym, że chciałby rzucić to wszystko w diabły, nie widać było entuzjazmu. W trosce o dzieci, rzecz jasna.
Skoro przy dzieciach jesteśmy, pojawił się syn Philipa. W samym centrum Moskwy, w dość luksusowej psychuszce. Szybko ją opuszcza, Fields i Weisberg udowadniają nam przy okazji, że realia mieszkaniowe ZSRR znają całkiem dobrze, a my patrzymy na zagubionego młodego człowieka, który po wojnie chce już tylko odnaleźć ojca. Jakoś to, co zostawiła mu matka, nie podpowiedziało mu, że ojciec może nie być agentem biura podróży, tylko kimś innym… Niemniej, zapowiada to ciekawy wątek. Zobaczymy, jak się rozwinie.
Finał zamyka nam pewne wątki (albo wydaje się zamykać), za to otwiera nowe. Nadal dość tajemniczy pozostają dla mnie pastor Tim i jego żona. W Rezydenturze zachodzą zmiany – my wiemy, że to wskutek nagłego przebudzenia sumienia Olega, ale ciekawe, czy jego koledzy się dowiedzą. Notabene, bardzo rosyjska była reakcja Arkadija Iwanowicza na wiadomość, że ma 48 godzin na opuszczenie ZSRR. Tatiana zaś nie wyglądała na zachwyconą tymczasowym awansem…
Po finale zostajemy w zawieszeniu – nic nie jest do końca wyjaśnione, nic nie jest pewne. Może poza tym, że Philip nie życzy sobie, by Paige nadal spotykała się z synem Stana. Za to Beemanowi spodobało się to, na czym przyłapał nastolatków.
Czekanie na 5. sezon będzie się bardzo, ale to bardzo dłużyć. To nawet dobrze się składa, bo będzie można parę razy zrobić sobie maraton i dobrze przygotować się do wychwytywania szczegółów, które uciekają przy normalnym trybie oglądania.