"The Walking Dead": Telenowela z zombie w tle
Paweł Rybicki
28 listopada 2011, 22:36
Przed nami kilkumiesięczna przerwa w emisji 2. sezonu "The Walking Dead". Jak na razie przekazano nam jedno – od głodnego zombie dużo gorsza jest wściekła kobieta. Ale czy to zaskakujące? Spoilery!
Przed nami kilkumiesięczna przerwa w emisji 2. sezonu "The Walking Dead". Jak na razie przekazano nam jedno – od głodnego zombie dużo gorsza jest wściekła kobieta. Ale czy to zaskakujące? Spoilery!
Nie bardzo, i podobnie mało zaskakujące są wszelkie inne elementy 2. sezonu serialu rozgrywającego się w postapokaliptycznym świecie pełnym chodzących trupów. Pierwszy sezon "The Walking Dead" był bardzo krótki – sześć odcinków. Teraz jesteśmy ledwie za połową 2. sezonu, a obejrzeliśmy już odcinek nr 7. I nie wiem jak Wy, ale już mam trochę dosyć.
Owszem, otwarcie nowego sezonu zapowiadało się obiecująco. W "What Lies Ahead" spotkaliśmy naszych bohaterów na autostradzie gdzieś między Atlantą a Fort Benning. Wydawało się, że Rick Grimes (Andrew Lincoln), jego rodzina i towarzysze tułaczki są w drodze ku kolejnym przerażającym, ale zarazem ciekawym przygodom. A postój na farmie zagubionej wśród pól Alabamy zajmie co najwyżej jeden epizod.
Nic bardziej mylnego. Przez kolejne cztery odcinki ("Bloodletting", "Save the Last One", "Cherokee Rose", "Chupacabra") musieliśmy się przyglądać poszukiwaniom Sophii, córki Carol (Melissa McBridge) oraz procesowi leczenia przypadkowo postrzelonego Carla – syna państwa Grimes (same problemy przez te dzieci).
Ponieważ scenarzyści najwyraźniej nie potrafili sklecić sensownej intrygi (ponoć przyczyną utknięcia bohaterów na farmie są kłopoty finansowe twórców serialu), pogrążyli serial w rozwiązaniach fabularnych stosowanych zwykle w telenowelach – romansach, awanturach kochanków, a nawet ciążach (swoją drogą, pokażcie mi amerykański serial bez kobiet w ciąży!).
Największym problemem panów z naszej drużyny stały się ich panie – szalejące coraz bardziej, każda z innego powodu. Skłoniło to zresztą Glenna (Steven Yeun) do rozważań nad synchronizacją kobiecych okresów. Ja zaś zacząłem się zastanawiać, po co w ogóle to oglądać.
Scenarzyści najgorzej obeszli się z Rickiem, który z silnego mężczyzny i charyzmatycznego przywódcy zamienił się w coraz bardziej roztrzęsionego, płaczliwego tatuśka. Na szczęście, stary Rick powrócił chyba wraz z ostatnią sceną 7. odcinka. Począwszy od końcówki 5. odcinka w serialu zaczęło bowiem się coś dziać. Przed postaciami pojawił się problem jak najbardziej realny w świecie po inwazji zombie.
Czy jednak ciekawe zwroty akcji w epizodach "Chupacabra", "Secrets" oraz "Pretty Much Dead Already" mają wystarczyć do pozytywnej oceny całego 2. sezonu? Niestety nie. Przecież to już się stało – twórcy "The Walking Dead" wypuścili zbyt dużo gniotowatych odcinków, których oglądanie jest katorgą dla widza.
"Pretty Much Dead Already" było ostatnim epizodem przed długą zimową przerwą (8. odcinek dopiero 12 lutego 2012). Jego finał mógłby być równie dobrze finałem sezonu. Może więc autorzy serialu dostrzegli swoje błędy i w drugiej części sezonu zaprezentują nam zupełnie inne "The Walking Dead".