Pazurkiem po ekranie #120: Wino, kobiety, śpiew?
Marta Wawrzyn
28 kwietnia 2016, 21:33
Jak tam Wasz serialowy tydzień? Mój chwilowo zamienił się w wielki HBO show, z malutkim dodatkiem "Outlandera" i "Żony idealnej". I bynajmniej nie narzekam. Uwaga na spoilery.
Jak tam Wasz serialowy tydzień? Mój chwilowo zamienił się w wielki HBO show, z malutkim dodatkiem "Outlandera" i "Żony idealnej". I bynajmniej nie narzekam. Uwaga na spoilery.
Ten tydzień należy do HBO, które zaprezentowało trzy bardzo, ale to bardzo mocne premiery. Żal patrzeć, że prawie nikt nie ogląda "Veepa", a i "Dolinie Krzemowej" jakby spada, bo to komediowa pierwsza liga. "Veep", jak już zauważył Michał, wspiął się na nieopisane wręcz wyżyny cynizmu i rzeczywiście nie widać zmiany showrunnera. Entuzjazm Seliny, po tym jak jej powiedziano, że w Jemenie spłonęło kilku misjonarzy, zrobił mi dzień, a poza tym nie mogę się doczekać zemsty Toma Jamesa.
Z kolei w "Dolinie Krzemowej" czekam na ten moment, kiedy nowy szef okaże się totalnym draniem. W przeciwieństwie do Michała widziałam jeden odcinek, a nie dwa, także czekam razem z Wami, aż Stephen Tobolowsky pokaże, co potrafi. A na razie z jakiegoś powodu najbardziej zapadł mi w pamięć dzielny Bam-bot.
Zaskakuje mnie, że nie wszystkim podobał się powrót "Gry o tron". OK, znów dostaliśmy poszatkowany odcinek – tu dwie minutki, tam dwie minutki i pędzimy dalej – ale przecież działy się całkiem ciekawe rzeczy, a wrażenie, że ta historia wreszcie dokądś zmierza, było silniejsze niż kiedykolwiek. Oczywiście, że Jonem Snowem będziemy jeszcze jakiś czas trollowani, ale to w tej chwili nie ma aż takiego znaczenia.
Podoba mi się, że w Westeros rządzą baby, Sansa spotkała się z Brienne, Dany chyba planuje wykorzystać khala, a Melisandre okazała się bardzo skomplikowaną starszą panią. Mem, który krąży po internetach, prawdopodobnie bawi mnie bardziej niż powinien, a poza tym podoba mi się wreszcie kierunek, w jakim zmierza większość wątków. Być może to efekt średnio interesującej serialowej wiosny, a może kiepskiego "Vinyla", niemniej jednak "Gra o tron" w tym tygodniu wydała mi się bardzo, bardzo dobra.
Tak sobie za to wypadł "Outlander", który w tym tygodniu nie oszałamiał, nie zapierał tchu w piersiach, tylko zaserwował typowy odcinek środka. Oglądaliśmy więc, jak Claire odkrywa paradoksy związane z podróżami w czasie (jeśli strachliwa Mary nie poślubi Black Jacka, to Franka nigdy nie będzie na świecie – i co wtedy???), przekonuje do siebie zasadniczą zakonnicę z paryskiego szpitala i łamie bardzo ważny szyfr. Jamie z kolei, wciśnięty w satynowe wdzianka, intrygował, oganiał się przed francuskimi kurtyzanami i zawierał sojusze.
Nie było to nic wielkiego – w pewnym momencie zaczęłam nawet oglądać odcinek jednym okiem – ale muszę przyznać, że jest jedna rzecz, która w "Outlanderze" działa zawsze. To emocje na linii Claire – Jamie. Są wspaniali, niezależnie od tego, czy się kłócą, czy kochają, czy padają sobie w ramiona, pomimo że jedno skrywa straszną tajemnicę. Nie ma przyjemniejszej dla (choćby i jednego) oka pary niż oni.
W "Żonie idealnej" rozpoczęliśmy maraton pożegnań. I choć ta ślubna farsa – z pogrzebowym dodatkiem – którą nam zaserwowano w najnowszym odcinku, była zabawna, wdzięczna i zawierała morze wina, to jednak tempo, w jakim to się odbywało, i liczba upchniętych na ekranie postaci nieco irytowały. Jak gdyby próbowano w 40 minut przekazać nam wszystko to, co się nie zmieściło w odcinkach z ostatniego roku. Które to odcinki, warto zauważyć, najczęściej były o niczym.
Niemniej jednak wszystkie te pożegnalne uściski miały coś w sobie, a i myśl o ranczu na Marsie bynajmniej nie była niemiłą. Choć odnoszę wrażenie, że po oświadczeniu Jasona o tym, jak bardzo nie lubi czuć się uwiązany w jednym miejscu, szanse na happy end nieco spadły. Za to świetnie wypadli w ostatniej scenie Peter i Alicia, pijący za rozwód w towarzystwie kiczowatego kryminału na ekranie. Będzie mi tego brakować. Bardzo.
A co Was spotkało w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zaglądajcie do nas na Twittera, bo tam dzieje się najwięcej. Do następnego!