"Daredevil" (2×01): Powrót do Hell's Kitchen
Marta Wawrzyn
18 marca 2016, 09:02
Po niecałym roku przerwy wracamy do świata serialowego "Daredevila". Zmienił się kostium, zmienił się przeciwnik, nie zmieniło się to, że Netflix i Marvel dostarczają produkt bardzo wysokiej jakości. Uwaga na spoilery z premiery 2. sezonu!
Po niecałym roku przerwy wracamy do świata serialowego "Daredevila". Zmienił się kostium, zmienił się przeciwnik, nie zmieniło się to, że Netflix i Marvel dostarczają produkt bardzo wysokiej jakości. Uwaga na spoilery z premiery 2. sezonu!
2. sezon "Daredevila" pojawił się właśnie na Netfliksie, a ponieważ ja pierwszy odcinek miałam okazję zobaczyć wcześniej, pozwolicie się, że podzielę się wrażeniami. Tak naprawdę nie do końca wiem, czy ocenianie jednego odcinka ma sens, bo przecież nikt z Was nie obejrzy tylko jednego odcinka – obejrzycie przynajmniej kilka naraz. I wszystkie moje pierwsze wrażenia już za godzinę, dwie przestaną mieć znaczenie. Możliwe tylko w przypadku serialu netfliksowych!
Dla mnie to też było dziwne – obejrzeć jeden odcinek serialu na Netfliksie i nie móc zaraz kontynuować. Jeszcze nigdy tak bardzo nie odczuwałam, że netfliksowe seriale są skonstruowane inaczej niż większość; tak że robienie przerw w oglądaniu wydaje się wręcz nienaturalne. Rozmawialiśmy o tym przy okazji 4. sezonu "House of Cards", który pewnie trochę by stracił, gdybyśmy kolejne odcinki oglądali w odstępie tygodnia i analizowali z lupą w ręku. Oglądanie w systemie maratonu powoduje, że pewnych wad nie widać, z widzem zostaje przede wszystkim ogólne wrażenie. Niektóre seriale oglądane w ten sposób tracą – nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym każdego odcinka "Mad Men" czy "Breaking Bad" nie oglądała po dwa razy i nie analizowała szczegółów – ale seriale Netfliksa zdecydowanie na tym zyskują.
Piszę o tym dlatego, że po tym jak obejrzałam pierwszy z nowych odcinków "Daredevila", zatytułowany "Bang", bardzo, ale to bardzo chciałam odpalić kolejny. Netflix jest uzależniający i dobrze wie, co robi. Jak pewnie już się domyśliliście, w odcinku przedstawiony zostaje Punisher, ale zanim dochodzi do jego spotkania z Mattem Murdockiem, teraz już w kostiumie diabła, poznajemy dokładnie skutki jego działalności. Jeżeli oglądając pierwszy sezon "Daredevila" zadawaliście sobie pytanie, czy serial o superbohaterze może być jeszcze bardziej brutalny, teraz poznacie odpowiedź: może.
Tyle przemocy, tyle krwi, tyle trupów naraz jeszcze w serialu Marvela i Netfliksa nie było. "Daredevil" wzniósł się w tym sezonie na nowy poziom brutalności i widać, jak dobrze czuje się w tych klimatach. Sceny, pokazujące działalność Punishera i jej skutki są fantastycznie zrealizowane, tak że nie raz, nie dwa nasunęło mi się porównanie do "Banshee". Samego Jona Bernthala na razie ocenić nie mogę, bo widziałam go tylko przez moment, ale niewątpliwie jego bohater w "Daredevilu" ma mocne wejście, jeszcze mocniejsze niż Wilson Fisk. Nie zawiedzie Was także choreografia kończącej odcinek sceny walki – serial rok temu robił to świetnie i nic pod tym względem się nie zmieniło.
Nie zmienił się też klimat, który już co prawda nie ma tej świeżości co rok temu – przyzwyczailiśmy się do tego, że jest tu mrok, jest realizm, krew tryska na wszystkie strony, a nasz superbohater chodzi poobijany – ale i tak wydaje się cudowną odtrutką na lekkie, łatwe i przyjemne seriale komiksowe telewizji CW czy CBS. Ciężka atmosfera, dokładnie tak przed rokiem, przełamywana jest żartobliwymi rozmowami Matta z Foggym, flirtem z Karen czy też sceną, w której Foggy postanawia zajrzeć do klubu Psów Piekieł. Choć "Daredevil" bywa przytłaczający, ma do siebie dystans i nigdy nie zapomina, że jest tylko rozrywką. A klienci płacący Mattowi i spółce w owocach i ciastach z jakiegoś powodu zapadają w pamięć równie mocno co krwawa łaźnia w Hell's Kitchen.
Nie znikło wrażenie, że Netflix i Marvel robią razem coś niezwykle odważnego i przełomowego, zmieniając na zawsze gatunek, który postrzegany był jako rozrywka dla dużych chłopców. "Daredevil" pozostaje rozrywką dla dużych chłopców, ale miał i ma też wiele innych warstw. Zaś Matta Murdocka i jego przeciwników można długo analizować, tak skomplikowaną mają konstrukcję. Punishera twórcy zapowiadają jako nie tyle złoczyńcę, co antybohatera, który ma swoje racje i potrafi zdobyć sympatię publiczności. Rzeczywiście tak jest – już na tym pierwszym etapie, oglądając krwawy show, który urządził w Hell's Kitchen, nie tyle patrzymy na niego z przerażeniem, co zadajemy sobie pytanie, czy ten gość nie ma aby na pewno racji. W końcu to nie jest rzeź niewiniątek, jego celem są przede wszystkim gangsterzy. A metody ma tyleż dyskusyjne, co atrakcyjne dla widza.
Krótko mówiąc, powrót "Daredevila" wypada znakomicie. Serial jest równie krwawy i brutalny co przed rokiem, do kostiumu diabła można się przyzwyczaić (choć widzę, że wielu fanów komiksu wciąż ma z tym pewne problemy), a trwające cały sezon starcie z Punisherem zapowiada się lepiej niż dobrze. Oglądamy dalej!
Kolejna recenzja, tym razem już większej liczby odcinków, powinna pojawić się u nas w ciągu weekendu, a tymczasem zapraszam do komentowania. I mam prośbę o oznaczanie większych spoilerów, jeśli widzieliście więcej niż jeden odcinek. Nie ma powodu, żeby nie dyskutować o kolejnych odcinkach, ale pamiętajcie, że nie wszyscy oglądają serial w tym samym tempie.