"Muppety" (1×15-16): Sympatyczny bałagan
Marta Wawrzyn
3 marca 2016, 15:03
Odcinkiem z miłością w tytule zakończył się pierwszy i prawdopodobnie jedyny sezon dorosłych "Muppetów". Przykro to pisać, ale właściwie żegnam serial ABC bez większego żalu. Spoilery!
Odcinkiem z miłością w tytule zakończył się pierwszy i prawdopodobnie jedyny sezon dorosłych "Muppetów". Przykro to pisać, ale właściwie żegnam serial ABC bez większego żalu. Spoilery!
Pomysł na dorosły serial o muppetach w paradokumentalnym stylu był świetny i na początku w zupełności mi wystarczał. Podczas gdy amerykańscy krytycy narzekali na kiepską jakość żartów, organizacje konserwatywnych rodziców ostrzegały, że to perwersyjny serial (!), a widownia topniała z odcinka na odcinek, ja w sumie całkiem dobrze się bawiłam, zdając sobie sprawę, że dzieła wybitnego nie oglądam.
Pierwsza połowa sezonu wydawała mi się całkiem świeża – choć rzeczywiście przy pisaniu gagów specjalnie się nie wysilano, opierając je w większości na stereotypach damsko-męskich (tu w wersji z pluszowymi zwierzakami różnych gatunków) – a ponieważ po Nowym Roku zapowiedziano wielkie zmiany, spodziewałam się, że serial da jeszcze radę wyjść na prostą. Problem w tym, że okazało się to po prostu żartem – zmiany sprowadziły się do tego, że pojawił się Pache i zaczął wszędzie wciskać swoje trzy grosze. Niby fajny metahumor, ale też niezbyt fajne oszustwo. "Muppety" nie zmieniły się ani na lepsze, ani na gorsze.
Fabularnie ten serial to od początku wielki bałagan, w którym zaznaczał się wyraźnie tylko jeden wątek – rozstania Kermita i Piggy. To właśnie udanej kampanii reklamowej z tą parą w roli głównej "Muppety" zawdzięczają wysoką oglądalność na początku. Końcówki, kiedy świnka z żabą prawie znów się zeszli, nie widział niestety już praktycznie nikt. A szkoda, bo to właśnie relacja Kermita i Piggy napędzała "Muppety". Jeśli pominąć niepotrzebny cliffhanger, ABC pokazało na koniec dwa naprawdę przyzwoite odcinki, które były o tyle angażujące, że chyba każdy chciał wiedzieć, czy miłość zwycięży.
I wydaje się, że zwyciężyła, nawet jeśli ktoś próbuje tu udawać, iż coś pozostało niedopowiedziane, a serial ma szansę na 2. sezon. Wszystko, co się działo między tą parą od momentu gdy Piggy złamała nogę podczas próby, było fajne, wdzięczne, pełne prawdziwych emocji. I niezbyt śmieszne, ale to akurat da się przeżyć. W odpowiednim momencie pojawił się Jack White, w odpowiednim momencie zaśpiewano "You Are the Sunshine of My Life" i w odpowiednim momencie Piggy dowiedziała się, skąd się bierze calzone w samolocie. Trudno było nie kibicować tym dwojgu, choć Piggy potrafiła być w "Muppetach" nieznośnie irytująca.
Dały też radę wszystkie te sceny, w których pokazano nam siłę międzygatunkowej przyjaźni. Piggy i Deadly mieli sporo świetnych momentów, podobnie jak Kermit i Fozzie czy też Kermit i Rowlf. Scena z rozmawianiem i drapaniem po brzuszku w barze idealnie łączy muppetowy wdzięk z absurdem nowoczesnych komedii. To właśnie dla takich momentów powstały dorosłe "Muppety". Tak przynajmniej myślę, tego właśnie bym chciała.
Choć ani tego finału, ani poprzednich odcinków nie oglądało się źle, wypada tylko się zgodzić, że jako całość "Muppety" zawiodły. Samo wrzucenie pluszowych stworzonek z programu dla dzieci do dorosłego świata, z wszystkimi jego problemami i neurozami, lepiej prezentowało się na papierze niż w rzeczywistości. O ile przez kilka pierwszych odcinków można było zachwycać się świeżością serialu, potem to wrażenie znikło.
Przeciętne żarty, niezbyt wciągająca fabuła czy występy gościnne, z których wiele nie wynikało, zrobiły z "Muppetów" raczej typowego średniaka z Wielkiej Czwórki, niż kolejną przełomową komedię. Oglądać niby się dało, ale z odcinka na odcinek stawało się coraz bardziej jasne, że tak właściwie nie ma po co.
Mimo że decyzji w sprawie kolejnego sezonu na razie nie podjęto, wielkiej nadziei na niego nie ma. To prawda, że ABC ogólnie ma problem z oglądalnością, jednak zamawianie serialu, który ogląda mniej niż 3 mln osób, byłoby dziwnym posunięciem nawet w takiej sytuacji. Pożegnaliśmy Kermita i Piggy w samolocie do Tajlandii i teraz możemy tylko sobie dopowiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie. Albo poczekać na kolejny film bądź serial, w końcu te postacie zawsze prędzej czy później znajdują sposób, żeby ponownie znaleźć się na naszych ekranach.