"The Night Manager" (1×01-02): Bond z małego ekranu
Marta Wawrzyn
1 marca 2016, 20:00
Spragnieni klasycznych historii szpiegowskich? BBC ma dla Was prawdziwą gratkę: znakomicie zrealizowany thriller z seksownym szpiegiem Tomem Hiddlestonem i Hugh Lauriem w roli czarnego charakteru. Uwaga na spoilery z dwóch odcinków.
Spragnieni klasycznych historii szpiegowskich? BBC ma dla Was prawdziwą gratkę: znakomicie zrealizowany thriller z seksownym szpiegiem Tomem Hiddlestonem i Hugh Lauriem w roli czarnego charakteru. Uwaga na spoilery z dwóch odcinków.
"The Night Manager" to po prostu "Nocny recepcjonista" Johna le Carré, uwspółcześniony i przeniesiony na mały ekran. BBC chce tym serialem podbić rynek międzynarodowy, zadbano więc i o najwyższą jakość, i to, żeby to była historia strawna i przeznaczona praktycznie dla każdego. Budżet jak na składającą się z sześciu odcinków brytyjską produkcję jest niesamowity – ok. 30 mln dolarów – a na stołku reżysera zasiadła duńska laureatka Oscara, Susanne Bier. Do tego dochodzi obsada, o jakiej amerykańskie seriale mogą tylko pomarzyć – główne role grają Tom Hiddleston, Hugh Laurie i Olivia Colman, a i drugi plan nie ma się czego wstydzić. Krótko mówiąc, to serial, który miał być hitem i nim będzie, nawet jeżeli nie zobaczymy w nim niczego odkrywczego (a prawdopodobnie nie zobaczymy).
Tom Hiddleston wciela się w Jonathana Pine'a, pracującego na nocnej zmianie menedżera hotelu w Kairze, którego poznajemy podczas arabskiej wiosny w 2011 roku. Pine od początku wygląda na kogoś wyjątkowego – bardzo pewnie porusza się wśród rewoltujących tłumów, ma kontakty w ambasadzie brytyjskiej, a kiedy trafia mu się okazja, żeby wplątać się w awanturę i zaciągnąć do łóżka piękną kobietę o imieniu Sophie (Aure Atika), to z niej korzysta. Wtedy jednak nie jest jeszcze szpiegiem, jest byłym żołnierzem, który z powodów osobistych ma taką a nie inną pracę i takie a nie inne życie.
Wydarzenia nabierają tempa, kiedy Sophie okazuje się mieć związki z milionerem i filantropem Richardem Roperem (Hugh Laurie), odpowiedzialnym za nielegalny handel bronią na Bliskim Wschodzie. To znaczy – prawdopodobnie odpowiedzialnym, bo nikt tego faceta nie przyłapał na gorącym uczynku, a o postawieniu go przed wymiarem sprawiedliwości nie ma co marzyć. Do takiego zadania jest potrzebny ktoś, kto nie ma nic do stracenia i jednocześnie będzie w stanie bardzo głęboko wniknąć w towarzystwo, w którym obraca się Roper. Domyślacie się już pewnie kto.
Nie ma sensu opisywać tutaj wszystkiego po kolei, wystarczy powiedzieć, że "The Night Manager" porusza się w dwóch pierwszych odcinkach typową ścieżką thrillera szpiegowskiego, niespecjalnie przy tym się spiesząc i skupiając się często na detalach. Naprawdę ciekawie robi się dopiero kiedy Jonathan poznaje Angelę Burr (Olivia Colman), szefową tajemniczej brytyjskiej agencji wywiadu, która osiąga lepsze rezultaty niż inni, bo i metody pracy ma specyficzne. To właśnie ona obdarzy go zaufaniem i zrobi z niego szpiega, który ma tylko jedno zadanie do wykonania.
Jonathan i Angela poznają się, kiedy on jest menedżerem – nocnym, a jakże – w hotelu w szwajcarskich Alpach. Prawdziwa intryga rozpoczyna się jednak później, na angielskiej prowincji, by przenieść się do słonecznej Hiszpanii, gdzie Roper spędza czas ze swoją dziewczyną (Elizabeth Debicki), synem i współpracownikami. Od tego momentu trudno już powiedzieć, kto tu poluje na kogo i kto aktualnie jest górą. To niebezpieczna szpiegowska zabawa w kotka i myszkę na najwyższym poziomie.
O ile pierwszy odcinek "The Night Manager" wciągnął mnie tak sobie – bardzo dużo tu schematów, które niby spełniają swoje zadanie, ale z drugiej strony czynią całość mniej ekscytującą, niż być powinna – drugi ogląda się już jak rasowy film szpiegowski. Przede wszystkim nie zawodzi grający główną rolę Tom Hiddleston, z którego po premierze serialu BBC na Twitterze zrobiono już następnego agenta Bonda. Nie bez powodu – on rzeczywiście świetnie odnajduje się w roli czarującego szpiega, który z łatwością potrafi odpalić cały Bondowski repertuar, począwszy od uwodzenia kobiet, a skończywszy na umiejętności wydostania się z każdej sytuacji. A do tego czujemy, że to postać, w której jest coś głębszego, choć nie na tyle głębokiego, byśmy mieli czuć ciężar całej historii.
"The Night Manager" nie ma nic wspólnego z przytłaczającymi dramatami, to produkcja typowo rozrywkowa, łatwa i przyjemna, choć niewątpliwie wyróżniająca się inteligentnie napisaną intrygą, własnym stylem, a także aktorstwem, jakiego nie zobaczycie w pierwszym lepszym serialu o agentach. Wrażenie robi również sprawna realizacja – nową produkcję BBC ogląda się jak przyzwoity film kinowy.
Choć z książkowego oryginału został tylko szkielet – zmieniono bardzo dużo, począwszy od czasu i miejsca akcji, a skończywszy na płci agenta Burra – wydaje się, że scenariusz podąży w podobnym kierunku i że otrzymamy po prostu kawał porządnej historii szpiegowskiej, która ani przez moment nie będzie nas nudzić. Czekam aż pełnię swoich możliwości aktorskich pokaże nam Hugh Laurie, który gra tutaj "najgorszego człowieka na świecie". Na razie króluje Tom Hiddleston, świetne, acz krótkie momenty ma Olivia Colman, zaś reszta obsady pozostaje w tle.
Czy "The Night Manager" mógłby być serialem jeszcze lepszym? Prawdopodobnie mógłby. Bardzo dużo tu schematów, postacie z drugiego planu bywają stereotypowe, a to, że w dwóch pierwszych odcinkach dostaliśmy tak naprawdę tylko wstęp do właściwej rozgrywki, może irytować. Ale wspaniała oprawa, zgrabnie uwspółcześniony scenariusz i znakomita ekipa aktorska potrafią wiele wynagrodzić. Serial BBC ogląda się jak filmy o Bondzie, a Tom Hiddleston Bondem jest doskonałym. Mnie więcej do szczęścia nie potrzeba.