Serialowa alternatywa: "Shetland"
Mateusz Piesowicz
20 stycznia 2016, 20:02
Serialowa alternatywa wraca po noworocznej przerwie, by zabrać Was w wyjątkowe miejsce, w którym klimat brytyjski spotyka się za skandynawskim. I nie mam tu na myśli tylko zjawisk pogodowych. Witajcie na Szetlandach.
Serialowa alternatywa wraca po noworocznej przerwie, by zabrać Was w wyjątkowe miejsce, w którym klimat brytyjski spotyka się za skandynawskim. I nie mam tu na myśli tylko zjawisk pogodowych. Witajcie na Szetlandach.
Ten położony około 200 kilometrów od wybrzeży Wielkiej Brytanii archipelag stanowi tło kryminału (chyba nie spodziewaliście się niczego innego w takich okolicznościach przyrody?), który polecamy Wam w naszym cyklu. "Shetland" produkcji BBC Scotland jest ekranizacją kolejnego (wcześniej "Vera") cyklu powieści Ann Cleeves. Tym razem głównym bohaterem jest niejaki Jimmy Perez, detektyw miejscowej policji, który hiszpańskie ma tylko nazwisko. Typowo szkocką urodę zawdzięcza Douglasowi Henshallowi, który wcielając się w tę rolę, powiększył liczne grono ponurych ekranowych stróżów prawa.
Serial niedawno ruszył z trzecim sezonem, więc jest doskonała okazja, by o nim napisać i zachęcić Was do zapoznania się z detektywem Perezem. Zwłaszcza że postać to zdecydowanie warta uwagi, niekoniecznie tylko zagorzałych fanów rozwiązywania kryminalnych zagadek. Takich prawdopodobnie nie trzeba nawet namawiać. Wystarczy wspomnieć sam pierwszy odcinek i jego ponurą atmosferę, tajemnicze morderstwo oraz trupy wypadające z szaf lokalnej społeczności, by wielbiciele gatunku wiedzieli, z czym mają do czynienia.
Tak, "Shetland" spełnia wszystkie wymogi porządnej kryminalnej opowieści, dodając do tego jedyne w swoim rodzaju atrakcje w postaci szetlandzkich krajobrazów (oryginalnych, serial był kręcony zarówno na miejscu, jak i w kontynentalnej Szkocji), ale twórcy mocno się starają, by ich serial przypadł do gustu jak najszerszej widowni.
Na tę natomiast nie ma lepszego magnesu, niż intrygujący bohaterowie. Pierwsze skrzypce gra oczywiście detektyw Perez, w którym można odnaleźć zarówno trochę z Kurta Wallandera, jak i z Sary Lund, ale również z bardziej swojskich śledczych. Bez obaw jednak, Jimmy w niczym nie przypomina pewnego księdza, choć gdy na początku pierwszego odcinka zobaczyłem policjanta na rowerze, miałem pewne obawy. Bohater "Shetland" jest po prostu zwykłym facetem z sąsiedztwa, nie wzbudzającym żadnych podejrzeń i wyglądającym raczej na kolejnego rybaka, których pełno w okolicy, niż na człowieka na co dzień stykającego się ze śmiercią. Ten wizerunek pasuje do całego serialu, który, choć porusza całkiem poważne tematy, robi to spokojnie, bez pośpiechu, w niemal swojskiej atmosferze, momentami przypominającej "Morderstwa w Midsomer".
Jimmy Perez pasuje do takiej otoczki idealnie. Jak sam stwierdził, na Szetlandach nie ma wprawdzie McDonalda, ale jest morze, niebo, mewy i alki. To i kilka brutalnych morderstw do wyjaśnienia wystarcza mu w zupełności, by nie chcieć się nigdzie ruszać. Tym bardziej że twórcy dbają, by miał różnorodną pracę. A to trafi się rodzinna tajemnica, a to zagadkowa śmierć młodej dziewczyny, a to intryga z wielką korporacją w tle. Wszystko już było? Prawda, więc tym bardziej trudną sztuką jest opowiedzieć to w taki sposób, by zaintrygować i pozostać zaskakującym do samego końca. Póki co otrzymaliśmy cztery historie (każda po dwa odcinki) – formuła zmienia się w trzecim sezonie, który w sześciu godzinach ma opowiedzieć spójną fabułę, zobaczymy, jak twórcy poradzą sobie w dłuższym formacie.
Nie ma jednak powodu, by w nich wątpić, bo do tej pory dawali sobie radę. Poszczególne historie były logiczne, dobrze napisane i zrealizowane bez zarzutu. Scenariusz pozwalał się nie pogubić w gąszczu postaci i trzymał w napięciu tam, gdzie było to potrzebne. Dodatkowym atutem był niezły drugi plan, na którym brylowali współpracownicy Pereza, czyli Alison "Tosh" MacIntosh (Alison O'Donnell) i Sandy Wilson (Steven Robertson), zapewniający niezbędny element brytyjskości w ponurych okolicznościach. Zdarzały się też gościnne występy dobrze znanych aktorów – Brian Cox był fantastyczny w roli odludka – a w nowym sezonie zobaczymy m. in. Ciarána Hindsa ("Gra o tron") i Archie Panjabi ("The Good Wife").
Nie ma się, co oszukiwać i twierdzić, że "Shetland" zmieni oblicze telewizji. To po prostu bardzo solidny kryminał, łączący prostotę ze skomplikowanymi zagadkami i starający się przynajmniej czasem podążać nieco rzadziej uczęszczanymi ścieżkami. Przy tym wszystkim jednak, nadal oferujący to, co dobrze znamy i lubimy. Skandynawski klimat doprawiony szczyptą angielskiego humoru.
***
Za dwa tygodnie wracamy na kontynent i cofamy się w czasie. Konkretnie do XVII-wiecznej Francji, na pełen intryg dwór Ludwika XIV.