Hity tygodnia: "Shameless", "Galavant", "Colony", "Black-ish"
Redakcja
17 stycznia 2016, 15:33
"Shameless" – sezon 6, odcinek 1 ("I Only Miss Her When I'm Breathing")
Mateusz Piesowicz: Choć nie był odcinek szczególnie wybitny, a gdyby znalazł się w środku sezonu, to pewnie przemknąłby niezauważony, trzeba przyznać, że jako jego początek sprawdza się bardzo dobrze. Każdy z Gallagherów dostał swoje wprowadzenie i trudno powiedzieć, by któryś z wątków odstawał od reszty.
Na pewno wyróżniał się Carl, którego powrót do domu zapowiada atrakcje, jakich do tej pory jeszcze nie uświadczyliśmy. Gallagherowie w samym środku gangsterskiego światka? Kolizja jest nieunikniona, a jej skutki trudne do przewidzenia (dla obydwu stron). Podobnie zresztą jak w przypadku reszty rodziny, bo scenarzyści nie oszczędzają nikogo. Debbie i Lipowi pewnie prędzej czy później wróci rozsądek, bo komu, jak nie im? Gorzej wygląda sytuacja z Ianem, gdzie zapewne tylko kwestią czasu jest kolejne szaleństwo. Frank? Dopóki będzie nam serwować takie cudeńka, jak przypływ uczuć i poszukiwanie odpowiedniej dla siebie religii, to jestem w stanie znieść nawet masturbację na cmentarzu.
Paradoksalnie najspokojniej wygląda sytuacja u Fiony, która wprawdzie musi to wszystko ogarniać, ale sama zdaje się być w całkiem niezłym miejscu i z całkiem niezłym facetem. Ach, jest jeszcze ciągle trwające małżeństwo z Gusem, ale to przecież mało istotny szczegół. Ciekawe, jak długo potrwa ta sielanka.
"Galavant" – sezon 2, odcinki 3 i 4 ("Aww, Hell the King" i "Bewitched, Bothered and Belittled")
Bartosz Wieremiej: Kolejny tydzień z "Galavantem" był prawdopodobnie lepszy niż poprzedni. Demokracja postanowiła zadebiutować w swoim średniowiecznym wydaniu, Madalena (Mallory Jansen) zaliczyła własny roast w The Friars Club, a Gareth (Vinnie Jones) zdobył się na niezwykle szczodry gest. Było też trochę o klejnotach, choć tu niektórych historii wolałbym nie przytaczać. O swataniu również nie zapomniano, a i zobaczyliśmy, jak czuje się koronowana głowa, której ktoś podprowadził zamek.
Było ciekawie i bardzo zabawnie, a niektórych bohaterów wręcz chciało się zobaczyć w takich sytuacjach. Obecny na zamku Sid (Luke Youngblood) wciąż się sprawdza jako asystent i chyba jest nawet lepszy jako towarzysz wspomnianego Garetha niż Galavanta (Joshua Sasse), a zaczarowana Isabella (Karen David) pewnie sprawi nam jeszcze wiele radości.
Tylko dlaczego po drugiej stronie Atlantyku nikt tego wszystkiego nie ogląda?
Andrzej Mandel: "Galavant" zaczął tydzień temu na wysokim poziomie, po czym śpiewająco podwyższył sobie poprzeczkę, bo tym razem było jeszcze lepiej. Wyjaśnienie sprawy zaginięcia zamku okazało się bardzo demokratyczne, a król Ryszard przeżył kryzys egzystencjalny i po kolei stwierdzał, że wszystkie zawody nie bardzo są dla niego… W międzyczasie Isabella wpadła w szpony specjalisty od wesel, a Jester zaliczył kolejny fantastyczny występ.
I kiedy już myślałem, że nic nie pobije Vincenzo i Gwynne (fantastyczna scena z oliwką na podłodze na końcu), zobaczyliśmy królową Madalenę poniżoną oraz oryginalny sposób Garetha na wręczanie kolczyków. Gareth naprawdę wie, jak poprawić kobiecie humor! I tylko, tak jak Bartek, zastanawiam się, czemu nikt za Atlantykiem tego nie docenia!?
"Colony" – sezon 1, odcinek 1 ("Pilot")
Mateusz Piesowicz: Jak napisała Marta, nie będzie to hit na miarę "Mr. Robot", ale też wątpię, by skończył, jak poprzedni serial z Joshem Hollowayem ("Intelligence", ktoś to w ogóle pamięta?). "Colony" jest przyzwoicie napisanym zlepkiem dramatycznych schematów ubranych w płaszczyk science fiction, który może zapewnić solidną cotygodniową rozrywkę, o ile obierze właściwą drogę. Taką natomiast zdaje się pójście bardziej w rodzinny dramat, niż w jakąś awanturę z kosmitami.
Warunki ku temu są całkiem sprzyjające. Josh Holloway już udowadniał, że potrafi nie tylko dobrze wyglądać, a Sarah Wayne Callies ma okazję oderwać się od złych wspomnień z nią związanych. Drugi plan też wygląda całkiem, całkiem (Peter Jacobson!). Sama historia, w której powiązania bohaterów z kolaborantami i ruchem oporu będą się pewnie z biegiem czasu mocno komplikować, póki co wygląda rozsądnie i daje nadzieję na kilka solidnych scenariuszowych zwrotów akcji. Nie ryzykowałbym więc stwierdzenia, że mamy do czynienia z wielkim hitem, ale z serialem, który zasługuje na szansę, już jak najbardziej.
"Black-ish" – sezon 2, odcinek 12 ("Old Digger")
Bartosz Wieremiej: W tym tygodniu naprawdę można było stracić nadzieję na cokolwiek. Potem na szczęście znalazło się trochę czasu na "Black-ish" i dni te stały się nieco lepsze. W "Old Digger" nie pozwolono nam zapomnieć o tym, że istnieje podwójny standard dotyczący randkowania w pewnym wieku. Co więcej, cały zastęp wspaniałych dzieciaków miał coś do roboty, a Pops (Laurence Fishburne) próbował przefarbować sobie włosy.
Najlepsze w tym odcinku było jednak to, wspomnianą obserwację wykorzystano nie tyle do napominania publiczności, ile do opowiedzenia czegoś momentami wręcz absurdalnie zabawnego, w czym Anthony Anderson miał mnóstwo czasu na najróżniejsze popisy. Tak, wystarczyło, że Ruby (Jenifer Lewis) zaczęła się spotykać z poznanym online Davisem (LaMonica Garrett), aby świat Johnsonów stanął na głowie. Hmm, przynajmniej bardziej niż zwykle. W efekcie zobaczyliśmy naprawdę dobre 20 minut, w którym nawet puenty poszczególnych historii wydawały się najlepszymi wariantami z możliwych.