5 różnic między Netfliksem polskim i amerykańskim
Marta Wawrzyn
6 stycznia 2016, 21:00
Szybkie przekopywanie się przez polskiego Netfliksa udowadnia to, czego się spodziewaliśmy – jest sporo różnic, zwłaszcza jeśli chodzi o zasoby.
Szybkie przekopywanie się przez polskiego Netfliksa udowadnia to, czego się spodziewaliśmy – jest sporo różnic, zwłaszcza jeśli chodzi o zasoby.
Netflix nas dziś zaskoczył, wchodząc do Polski bez żadnego ostrzeżenia, ale na szczęście szybko doszliśmy do siebie i przekopaliśmy się przez ofertę serwisu, odnotowując przy okazji różne problemy. Wejście Netfliksa do Polski to tak naprawdę zdjęcie blokady geograficznej i dostosowanie biblioteki do licencji, które Netflix posiada w naszym kraju. Czyli nie wszystko jest dostępne.
Serwis działa bez problemu na wszystkich urządzeniach i przeglądarkach. Aplikacje na Androida, iOS-a itd. możecie już śmiało ściągać, są dostępne. Nie bójcie się też rejestrować w serwisie – owszem, musicie podać dane, w tym numer karty (wystarczy zwykła debetówka, a przynajmniej w moim przypadku wystarczyła), ale przez pierwszy miesiąc możecie korzystać ze wszystkiego za darmo, a później zwyczajnie zrezygnować, jeśli Netflix nie spełni Waszych oczekiwań.
A oto kilka różnic, które rzuciły nam się w oczy podczas pierwszych godzin z polskim Netfliksem.
1. W Polsce nie mamy "House of Cards". To było do przewidzenia: Netflix jakiś czas temu sprzedał nc+ licencję na "House of Cards" i wyraźnie jeszcze jej nie odzyskał. Dlatego – tak jak w wielu innych krajach – serwis startuje w Polsce bez swojego najważniejszego serialu. Kiedyś z pewnością zostanie on odzyskany, ale na razie nie ma na ten temat żadnych informacji. Są za to dostępne wszystkie inne seriale Netfliksa: "Daredevil", "Jessica Jones", "Orange Is the New Black", "Bloodline", "Unbreakable Kimmy Schmidt", "Master of None" itd., itp. Prawie wszystkie są dostępne w polskiej wersji językowej (lista tutaj), choć niestety polskie napisy nie działają na każdym urządzeniu. Ja ich nie widzę w ogóle, więc nie jestem w stanie podać Wam nawet listy. Ale na urządzeniach Apple ponoć wszystko jest w porządku.
2. Oferta jest uboższa od amerykańskiej. Tego też można było się spodziewać – Netflix skupował przez ostatnie lata licencje na co się da, ale cudu jednak dokonać nie mógł. W polskiej wersji nie ma na przykład "Z Archiwum X", "Przyjaciół" czy "Twin Peaks", które są dostępne w USA. Oferta filmów różni się bardzo znacząco od amerykańskiej – choć niekoniecznie są to gorsze filmy, po prostu inne. W polskiej wersji widzę np. "Matriksa", "Incepcję" czy "Man of Steel" – żadnego z nich nie ma w wersji amerykańskiej. Nie jestem w stanie przekopać się w godzinę czy dwie przez całą bibliotekę Netfliksa, ale różnice są duże. Na pewno jest co oglądać tak czy siak, niemniej jednak nie udostępniono nam wielu seriali, którymi mogą cieszyć się Amerykanie.
3. W polskim Netfliksie jest sporo tytułów, których Amerykanie nie mają u siebie. Ta lista jest prawdopodobnie krótsza niż lista braków, niemniej jednak na polskim Netfliksie możemy oglądać na przykład "Penny Dreadful", "Suits", "Elementary", "Better Call Saul" czy "Brooklyn 9-9", których nie ma na Netfliksie amerykańskim. Oferta filmowa różni się na tyle znacząco, że wymienianie tego nie ma tu żadnego sensu. Co ciekawe, na polskim Netfliksie znaleźliśmy dokument HBO o scjentologach – ten sam, który w Polsce został wyrzucony z ramówki HBO i HBO GO.
4. My płacimy 7,99 euro, Amerykanie 7,99 dolarów. Czyli u nas wersja podstawowa Netfliksa w przeliczeniu na złotówki jest niestety nieco droższa, a polskiej waluty Netflix póki co nie zna. Co więcej, dostajemy sygnały, że pojawiają się problemy z zarejestrowaniem polskich kart. Co ciekawe, te same karty bez problemu działają, kiedy próbuje się założyć konto na Netfliksie amerykańskim.
5. Polski Netflix sprawia wrażenie "niedokończonego". Jak już zauważyliście w komentarzach, polski Netflix wygląda trochę jak "wersja robocza". Polskie napisy i lektor czasem są, zwykle ich nie ma. Na jednych urządzeniach da się je włączyć, na innych nie. Płacimy nie w złotówkach, a w euro. Tak naprawdę włączono nam amerykańskiego Netfliksa, zwracając jedynie uwagę na to, co można pokazywać na terenie Polski, a czego nie. Co jest oczywiście lepsze niż brak Netfliksa. Ale ta prowizorka zapewne potrwa miesiącami, bo pamiętajcie, że streamingowy gigant ma do ogarnięcia 130 krajów, w których dziś wystartował.