8 grudnia 2015, 18:32
Najlepsze skecze "Saturday Night Live" to te, kiedy ze śmiechu umiera nie tylko publiczność, ale i aktorzy. Tym razem zupełnie nie potrafił zachować powagi występujący gościnnie Ryan Gosling – i nic dziwnego!
Najlepsze skecze "Saturday Night Live" to te, kiedy ze śmiechu umiera nie tylko publiczność, ale i aktorzy. Tym razem zupełnie nie potrafił zachować powagi występujący gościnnie Ryan Gosling – i nic dziwnego!
Nic dziwnego, bo kiedy Kate McKinnon opowiada o szczegółach porwania przez kosmitów, trzeba nie być człowiekiem, żeby się nie śmiać. Zwłaszcza że doświadczenia jej bohaterki wyraźnie były zupełnie inne od doświadczeń pozostałej dwójki. Tak czy siak – to nie jest historia, którą moglibyśmy zobaczyć w takim serialu jak "Z Archiwum X".
Ryan Gosling złamał się i wybuchł śmiechem pierwszy, ale cała reszta ekipy – czyli Aidy Bryant, Bobby Moynihan, Cecily Strong, a także sama Kate McKinnon – też przez cztery minuty ostro walczyła, by zachować jako taką powagę. Właściwie nie jestem w stanie powiedzieć, czy skecz jest aż tak dobry – raczej nie jest – ale widok tak rozbawionych aktorów w "Saturday Night Live" zawsze mnie cieszy.