Pazurkiem po ekranie #102: Przypadkowe zdarzenia
Marta Wawrzyn
3 grudnia 2015, 21:36
Niekwestionowanym królem tego tygodnia jest "Fargo", ale jak zwykle depczą mu po piętach "Pozostawieni". Oprócz tego będzie o "Homeland", "Żonie idealnej", "The Affair" i "You're the Worst" – z dużymi spoilerami!
Niekwestionowanym królem tego tygodnia jest "Fargo", ale jak zwykle depczą mu po piętach "Pozostawieni". Oprócz tego będzie o "Homeland", "Żonie idealnej", "The Affair" i "You're the Worst" – z dużymi spoilerami!
Stephen King nazwał najnowszy odcinek "Fargo" najlepszą rzeczą, jaką widział od trzech lat (czemu akurat trzech???) w telewizji, i choć odnoszę wrażenie, że trochę świetnych seriali jednak panu Kingowi umknęło, zgadzamy się w jednym: "Loplop" jest odcinkiem bez mała genialnym. Nie doczekaliśmy się wciąż co prawda tej masakry, która tak bardzo nam się już marzy, ale ciąg chaotycznych, kompletnie niedających się przewidzieć zdarzeń, jakich byliśmy świadkami, był tak bliski telewizyjnego ideału, jak to tylko możliwe.
Wciąż jeszcze nie zdążyłam przestać się dziwić, że Peddy i Ed nadal są żywi, a tu dostaliśmy szaloną akcję z zakładnikiem, ucieczką do lasu, nerwowymi telefonami wykonywanymi przez "Rzeźnika z Luverne", walką na śmierć i życie, obcinaniem włosów człowiekowi, który powinien zjawić się w tym miejscu po wszystko, tylko nie nową fryzurę, no i wreszcie strzelaniną na do widzenia.
To był wielki odcinek Kirsten Dunst, której bohaterka miała i momenty kompletnego niezrównoważenia, i zaskakującej trzeźwości. Umysł tej kobiety to jedna z dziwniejszych rzeczy, z jakimi mieliśmy okazję zapoznać się w tym roku, a Kirsten zagrała to wszystko po prostu perfekcyjnie. To znaczy sprawiła, że jestem w stanie uwierzyć, iż gdzieś na świecie mogłaby istnieć blondynka, która w jednej chwili wbijałaby nóż w gangstera, a w drugiej troszczyła się o jego gust kulinarny oraz przepisy Konwencji Genewskiej. Z jednej strony zaskakująco logicznie myśląca i zdolna do podejmowania na chłodno szybkich decyzji, a z drugiej kompletnie oderwana od ziemi i żyjąca życiem, którego nie ma i pewnie nigdy nie będzie miała.
Nie tylko zresztą Peggy zadziwia i fascynuje, Ed przecież też robi rzeczy, które mu się nigdy nie śniły. Tylko przyczyny są inne, co pokazał świetny montaż na początku odcinka. "Loplop" był idealny pod każdym względem: nie dość, że fabuła wyraźnie się zagęściła, a jedno niespodziewane zdarzenie goniło drugie, to jeszcze mocno podskoczyła ilość absurdu, czarnego humoru i kompletnego surrealizmu. A pośród tego wszystkiego wciąż dało się usłyszeć Hanzeego, który głośno i wyraźnie oznajmił, że jest już tym życiem zwyczajnie zmęczony.
Dobrą passę kontynuują również "Pozostawieni". To logiczne, że w najnowszym odcinku nie zobaczyliśmy Kevina – zdziwiłabym się, gdybyśmy zobaczyli. Poznaliśmy za to bardzo dokładnie Meg, mieliśmy okazję podziwiać wspaniałą Liv Tyler i dostaliśmy kolejne dowody na to, że Damon Lindelof ma bardzo dokładny plan całości. Owszem, serial ma wiele momentów, w których totalnie odlatuje, ale to nie jest sztuka dla sztuki. Wszystko jest tu po coś. Kolejne luki się wypełniły i przed finałem bardzo wyraźnie widać, jak starannie został poskładany ten sezon.
A jednocześnie to po prostu działa na płaszczyźnie emocjonalnej. Tych ludzi da się zrozumieć i aż chce się zagłębiać w to, co w nich siedzi w środku. Nawet jeżeli mówimy o bohaterach, którzy – tak jak Meg – nie spędzają wiele czasu na ekranie, łatwo jest wczuć się w ich sytuację. Łatwo pojąć, dlaczego ta dziewczyna zachowuje się jak boss. I zacząć odliczać godziny do finału, bo ewidentnie szykowana jest rozwałka (również emocjonalna), przy której pożar sprzed roku wyda nam się mało spektakularnym wydarzeniem.
W spektakularne wydarzenia obfitował w tym tygodniu "The Affair" i chyba aż troszkę przedobrzył. Bo oto zaserwowano nam w ciągu godziny jeden z dramatyczniejszych porodów, jakie kiedykolwiek widziałam w telewizji, kokainowo-alkoholowe szaleństwa Noaha, które chyba poskutkują jakąś przemianą, ostrą kłótnię Cole'a z Luisą po bardzo trudnym wyznaniu z jej strony, seks Helen z lekarzem, który może jest palantem, a może nim nie jest, i na dokładkę jeszcze pożar.
Ktoś tu przedobrzył, a prosta symbolika – skoro mamy huragan, to w życiu bohaterów też musi być burzliwie – dodatkowo odebrała temu odcinkowi jakże potrzebną subtelność. Dużym plusem był za to sposób narracji – tym razem nie oglądaliśmy serialowych zdarzeń z niczyjej perspektywy. Oglądaliśmy je po kolei, zgodnie z tym, jak upływał czas. To, co zobaczyliśmy, było więc obiektywną rzeczywistością, opowiedzianą przez bezstronnego narratora. Nikt nas nie okłamywał, nikt niczego nie wybielał, nikt nie pomylił szczegółów. To wszystko się tak po prostu wydarzyło.
Do finału zbliża się "You're the Worst", które na Serialowej chwalimy z jeszcze większym zapałem, odkąd poznaliśmy całą prawdę o Gretchen. Bardzo, ale to bardzo nie chciałam, żeby Jimmy ją zostawił, i wygląda na to, że moje modlitwy zostały wysłuchane. Jej bezruch i jego bezradność stworzyły razem paskudny duet, który wydawał się być nie do pokonania. A jednak wystarczyło parę poduszek i koców, a także bardzo dużo miłości, takiej prawdziwej i dojrzałej, żeby pojawiła się iskierka nadziei.
To niesamowite, jak rozwinęła się ta komedia o dwójce związkofobów, która zupełnie przypadkiem zaangażowała się w całkiem konwencjonalny związek. W 2. sezonie pojawiło się kilka nowych warstw, a jednocześnie "You're the Worst" nie straciło nic a nic ze swego chropowatego uroku, zaś bohaterowie wciąż mają diabelskie charakterki, nawet jeśli już wiemy, co w nich siedzi w środku. Dodatkowo warto pochwalić rozwój postaci Edgara, to wszystko, co się działo z Lindsay (haha, końcówka odcinka była cudowna!), i generalnie cały drugi plan, włącznie z Beccą i Vernonem, a także Paulem i jego nową dziewczyną. Szkoda, że przed nami już tylko finał, a potem znów tyle miesięcy czekania.
"Żona idealna" przestała nas kusić wizją romansu Alicii z Jasonem, bo akurat postanowiła przewrócić wszystko do góry nogami i zasugerować, że on pracuje dla niej po zaniżonej stawce, ponieważ zbiera na nią haki. Dla kogo? W jakim celu? Czy to rzeczywiście poważna sprawa? Nie wiemy. Ale wiemy, że ekipa Petera Florricka potrafi wygrzebać niezłe brudy, nie ma więc powodu nie ufać i temu odkryciu. Sądząc po minie Alicii w ostatniej scenie, ona też już w to, co powiedział Eli, uwierzyła.
Nieźle wypadła sprawa tygodnia – "Żona idealna" trzyma rękę na pulsie, jeśli chodzi o nowe technologie – choć oczywiście to nie jest serial, który chciałabym chwalić za sprawy tygodnia. Zwłaszcza że w poprzednich sezonach było ich coraz mniej i mniej, a teraz przerabiamy je w każdym odcinku.
"Homeland" postanowiło nas zaszokować cliffhangerem, a następnie zamilknąć. Więc zapytam wprost: uważacie, że oni naprawdę odważyli się zabić Quinna? Ja jednak mam nadzieję, że nie, bo to jeden z tych bohaterów, bez których "Homeland" nie istnieje. Ale muszę przyznać, że jego śmierć w tym momencie miałaby sens i byłaby mocnym zamknięciem jego historii. A także szokiem prawdopodobnie większym od zamachu w Berlinie, który kroi się i kroi od początku sezonu.
A co Was spotkało w tym tygodniu? Piszcie, komentujcie i koniecznie zaglądajcie do nas na Twittera, bo tam dzieje się najwięcej. Do następnego!