Napisy piątkowe #6: Trochę na opak
Bartosz Wieremiej
27 listopada 2015, 20:32
W ten jakże ponury, wręcz czarny piątek świętować będziemy razem z "Casual". Znajdzie się trochę czasu na zapłakanie nad ostatnim odcinkiem "Supergirl", uwadze nie umknie też los Clary Oswald. Na koniec padnie kilka zdań o niezobowiązującej i przyjemnej sprawie tygodnia w "Elementary" – o ile śledztwa dotyczące osób z nowotworami i małymi dziećmi mogą być przyjemne. Spoilery.
W ten jakże ponury, wręcz czarny piątek świętować będziemy razem z "Casual". Znajdzie się trochę czasu na zapłakanie nad ostatnim odcinkiem "Supergirl", uwadze nie umknie też los Clary Oswald. Na koniec padnie kilka zdań o niezobowiązującej i przyjemnej sprawie tygodnia w "Elementary" – o ile śledztwa dotyczące osób z nowotworami i małymi dziećmi mogą być przyjemne. Spoilery.
W "Casual" ostatnio ciągle coś świętują. Po Święcie Dziękczynienia przyszedł czas na próbę generalną przed ślubem Dawn (Frances Conroy) oraz Charlesa (Fred Melamed) i chyba trudno było się spodziewać, że cała impreza skończy się akurat w taki sposób. Okazało się przecież, że Valerie (Michaela Watkins) zdecydowanie preferuje osoby, do których jej bliscy coś czują – jak nie Michael (Patrick Heusinger), to Emmy (Eliza Coupe). Najzupełniej szczerze nie wiem, co o tym myśleć i czy brak świadomości u Valerie, jak niektóre jej decyzje mogą wpływać na brata czy córkę, za bardzo nie upodabniają jej do wspomnianych już rodziców…
Pomijając dziwną konfrontację Laury (Tara Lynne Barr) i Michaela, to tak naprawdę cały odcinek zatytułowany "Mars" był zapisem ciągłego pastwienia się nad Aleksem (Tommy Dewey). Jego monolog przy pokerowym stole wywołał jedynie rozbawienie, a jadowitej przemowy nigdy nie usłyszeliśmy. Raz jeszcze dał się zmanipulować koszmarnemu ojcu, a na koniec znalazł siostrę w łóżku ze swoją dziewczyną. Jak nie patrzeć, niefortunny to zestaw wydarzeń i aż nie mogę się doczekać finału sezonu. No dobrze, ta ostatnia część zdania chyba zabrzmiała nieco dziwnie.
Wciąż również oglądam "Supergirl", a w zapoznawaniu się z ostatnimi przygodami Kary (Melissa Benoist) towarzyszyło mi poczucie zmarnowanej szansy. Gdyby dwa zamienione miejscami odcinki puszczono zgodnie z planem, mógłbym spokojnie twierdzić, że serial zalicza zwyżkę formy. Tymczasem wypada ponarzekać, bo "How Does She Do It?" niestety okazało się katastrofą.
Z pozoru wszystko tutaj powinno się udać. Było testowanie Supergirl, całkiem realne zagrożenie dla miasta, niańczenie nastolatka, wybuchy i zawody miłosne. Jednak takiemu Maxwellowi (Peter Facinelli) daleko było do Luthora, pilnowanie dzieci wypadało lepiej nawet w "The Mysteries of Laura"… Wróć, jejku, znowu porównuję National City z Metropolis. Po tych 5 odcinkach robi się to wręcz koszmarnie frustrujące. Błagam, mniej Metropolis!
Nie spotkało mnie za to żadne rozczarowanie w czasie oglądania "Doktora Who". Oczywiście samego zgonu Clary (Jenna Coleman) w "Face the Raven" można się było spodziewać. Cóż, pomijając całą sprawę odejścia z serialu BCC Jenny Coleman, wyczyny Clary w tym sezonie powodowały, że czasem zastanawiałem się, kto jest mniej ludzki: ona czy Doktor (Peter Capaldi). Zresztą ciągle ktoś przebąkiwał, co by było, gdyby…
Niemniej podobał mi się ten odcinek. Pojawił się Rigsy (Joivan Wade), a portret Ashildr, znaczy Me (Maisie Williams), wzbogacono o kolejne elementy. Najciekawsze w tym wszystkim, że w tej opowieści są przed nami jeszcze pełne dwie godziny i wiele rzeczy może zaskoczyć. Przynajmniej liczę na jeszcze kilka zwrotów akcji.
Na koniec, raptem parę godzin temu, zajrzałem do "Elementary". Szukałem przyzwoitej sprawy tygodnia, bez żadnych dodatkowych dramatów i wielkich historii. W "All My Exes Live in Essex" dostarczono właśnie tego i wdzięczny jestem, że nad wszystkim udało się zapanować w 40 minut. Dobrze było zobaczyć, że tym razem akurat Joan (Lucy Liu) rozwiązała zagadkę. Jasne, samo morderstwo wydarzyło się w miejscu jej znanym i dotyczyło światka medycznego, ale i tak brawa dla Watson.
Na marginesie niech nikt się nie gniewa, że tak podchodzę do sprawy dotyczącej morderstwa zmagającej się z nowotworem matki małego dziecka. Tak to czasem bywa z odbiorem kryminalnych procedurali. Zresztą akurat z tej godziny przed ekranem żałuję jedynie, że twórcy nie pokazali nam wielkiego pojedynku bokserskiego między wspomnianą Watson a detektyw Cortes. Odmawianie widzom widoku walczącej Lucy Liu jest zwykłym okrucieństwem.