"Pozostawieni" (2×01): W poszukiwaniu odpowiedzi
Mateusz Piesowicz
6 października 2015, 12:33
"Pozostawieni" już rok temu mieli być jednym z najmocniejszych punktów ramówki, ostatecznie jednak do końca nie spełnili bardzo wysokie oczekiwania. Na początku drugiego sezonu zafundowano nam więc solidny restart i obietnicę poprawy jakości. Po pierwszym odcinku wygląda to równie obiecująco, co w trailerach. Spoilery.
"Pozostawieni" już rok temu mieli być jednym z najmocniejszych punktów ramówki, ostatecznie jednak do końca nie spełnili bardzo wysokie oczekiwania. Na początku drugiego sezonu zafundowano nam więc solidny restart i obietnicę poprawy jakości. Po pierwszym odcinku wygląda to równie obiecująco, co w trailerach. Spoilery.
Jeśli ktoś nie widział, ani nie czytał żadnych przedsezonowych zapowiedzi, to początek odcinka "Axis Mundi" mógł go wprawić w zakłopotanie. Wszystko za sprawą całkiem nowej czołówki (która zdążyła już wzbudzić kontrowersje także wśród czytelników Serialowej) i dość długiego prologu, w którym akcja przeniosła się do… czasów prehistorycznych. Tak, dobrze czytacie, Damon Lindelof i Tom Perrotta poszli na całość i na start nowego sezonu przyszykowali kilka scen, których póki co nijak nie da się wyjaśnić. Jeśli chodziło o poruszenie widowni, to się udało, bo wiele można powiedzieć o nowym odcinku, ale na pewno nie to, że pozostawia człowieka obojętnym.
Gdzieś pomiędzy tymi niewyjaśnionymi zdarzeniami pojawiło się jednak również kilka nieco łatwiej wytłumaczalnych punktów scenariusza. Ten, jak już na pewno wiecie, porzucił znane z pierwszego sezonu Mapleton i przeniósł nas do teksańskiego Jarden. Bądź Miracle, jak kto woli, bo miasteczko zasłynęło z tego, że feralnego dnia, gdy zniknęło 2% ziemskiej populacji, akurat stamtąd nie ubyło nikogo. To spowodowało, że miejsce stało się celem pielgrzymek, ale również ścisłej kontroli tego, kto i po co do niego przybywa. Fakt, że nikt stamtąd nie zniknął, nie oznacza jednak, że Jarden to zwyczajne miasteczko. Pełno w nim dziwnych ludzi, zachowujących się w jeszcze bardziej zagadkowy sposób. Każdy skrywa tu jakąś tajemnicę i wyjątku nie stanowi rodzina Murphych, na których skupia się fabuła odcinka.
Muszę przyznać, że każde z czworga nowych bohaterów doczekało się niezłej introdukcji. Małżeństwo Johna (Kevin Carroll) i Eriki (Regina King) nie należy do zwykłych, a fakt, że on siedział w więzieniu za usiłowanie zabójstwa, wcale nie jest tu najistotniejszy. Podobnie rzecz ma się zresztą z ich dziećmi – Michaelem (Jovan Adepo) i Evie (Jasmin Savoy Brown). Choć o wszystkich możemy na razie tylko snuć domysły, to wyglądają na postaci na tyle interesujące, że chce się poznać ich historię. Są też niezłym wytchnieniem od pierwszego sezonu, gdzie część bohaterów zaczynała już nieco nużyć.
Wszystkich się jednak nie pozbyto i w ten sposób pod koniec odcinka pojawiają się znajome twarze, czyli pastor Matt Jamison, a także rodzina Garveyów (uzupełniona o Norę i przygarnięte dziecko), którym udało się osiedlić w Jarden. Nietrudno się domyślić, że spokoju tu nie zaznają, a do pierwszych konfliktów dojdzie bardzo szybko. Zwłaszcza między Kevinem i Johnem już teraz dało się wyczuć spore napięcie, a że zarówno Justin Theroux, jak i Carroll są bardzo charyzmatycznymi aktorami, to przeczuwam ciekawe wydarzenia w tym wątku. Więcej znanych z pierwszego sezonu postaci wróci w kolejnych odcinkach, ale muszę przyznać, że nie czekam na to z jakimś wielkim utęsknieniem. Akcja w Jarden została bowiem na tyle intrygująco zarysowana, że szybko zapomniałem o całej reszcie.
"Pozostawieni" nie byliby jednak sobą, gdyby nie pokazano nam kilku rzeczy, przy których musiałem przewijać odcinek, by upewnić się, czy na pewno dobrze widziałem. Z pewnością zalicza się do takich wspomniany już prolog, który bez wątpienia jest jednym z najbardziej odjechanych początków sezonu, jakie wymyślono. Co on miał oznaczać? Możemy tylko zgadywać, bo znając twórców serialu, nie sądzę, byśmy mieli otrzymać jasną odpowiedź. Może poświecenie kobiety jest bezpośrednio związane z losem mieszkańców Jarden, a może raczej ma stanowić jakąś bardziej uniwersalną prawdę o ludzkości? Nie wiem i nie odważę się wysuwać jednoznacznych hipotez, bo całkiem możliwy jest również fakt, że Lindelof i Perrotta po prostu naoglądali się za dużo Kubricka czy Malicka. Faktem jest, że pomimo całej swojej dziwności, prolog jest po prostu intrygujący i zachęca do szukania odpowiedzi na własną rękę. A dalej wcale nie jest szczególnie jaśniej, bo twórcy fundują nam jeszcze m. in. nagie nastolatki w lesie (do tego, że golizna nie wymaga w HBO szczególnych uzasadnień, zdążyliśmy już przywyknąć) i straż pożarną rodem z "Fahrenheit 451".
Ogólnie rzecz biorąc, w "Pozostawionych" jednocześnie wiele się zmieniło i sporo pozostało bez zmian, bo serial nadal zadaje więcej pytań, niż podaje odpowiedzi. Dla tych z Was, którzy w pierwszym sezonie widzieli pretensjonalną i przeestetyzowaną papkę, pozującą na inteligentną telewizję dla wymagających, nie mam dobrych wieści – po tym odcinku raczej nie zmienicie zdania. Dla całej reszty jednak mogę stwierdzić, że to był naprawdę dobry początek, który, o ile twórcy mają na swój serial konkretny pomysł, może się przerodzić w coś naprawdę świetnego.
Tym bardziej, że wykonanie w dalszym ciągu stoi na wysokim poziomie, a dzięki nowym postaciom i lokalizacji produkcja dostała solidnego zastrzyku dynamizmu, którego potrzebowała jak powietrza. Nieważne więc czy "Axis Mundi" bardziej Was poirytowało, czy zaciekawiło, twórcom należą się brawa już za to, że ich serial skłania do dyskusji, bo na nadmiar takich nie możemy ostatnimi czasy narzekać.