"South Park" (19×01): Terror poprawności
Andrzej Mandel
18 września 2015, 20:57
Muszę przyznać, że "South Park" wraca w niezłej formie. Tak, bywało lepiej, ale 19. sezon zaczyna się naprawdę dobrze, od mocnego uderzenia w poprawność polityczną. W Polsce mamy, co prawda, wahadło wychylone jest raczej w drugą stronę, ale i tak polski widz się odnajdzie. Spoilery.
Muszę przyznać, że "South Park" wraca w niezłej formie. Tak, bywało lepiej, ale 19. sezon zaczyna się naprawdę dobrze, od mocnego uderzenia w poprawność polityczną. W Polsce mamy, co prawda, wahadło wychylone jest raczej w drugą stronę, ale i tak polski widz się odnajdzie. Spoilery.
Trzeba powiedzieć, że Parker i Stone zaczęli 19. sezon od mocnego uderzenia. I to w samo serce amerykańskiego etosu, czyli w poprawność polityczną. Przy okazji – w South Park sporo się pozmieniało, bo dyrektorka szkoły po nazwaniu gwałtu "mokrym Cosbym" została zastąpiona przez nowego dyrektora. A ten od razu wziął się za robienie porządków. Twórcy wymierzyli przy okazji pstryczek samym sobie, gdy nowy dyrektor mówił "Wyguglowałem South Parki i nie mogę uwierzyć, jakie g… uchodziło wam na sucho".
Nowe porządki w South Park to terror poprawności politycznej. Żadnej dyskryminacji, szczególnie słownej. W Polsce, w której dyskryminacja i bigoteria, przede wszystkim słowna, jest na porządku dziennym, problemy South Park mogą budzić uśmieszek rozbawienia. Ale ostrze satyry nie szczędziło nikogo. W "Stunning and Brave" dostało się po równo i bigotom, i tym, którzy z bigotami walczą. A także tym, którzy poglądy zmieniają niczym chorągiewka na wietrze.
Rewelacyjnie wypadły zwłaszcza dwie sceny, obie z udziałem Cartmana. Najpierw ta, w której próbuje zaszantażować nowego dyrektora, wrabiając go w rzekomy gwałt na Buttersie, a dyrektor dosłownie go masakruje. Efektem tego była przemiana Erica, który przecież zawsze łamał reguły i znajdował dla swojego postępowania świetne uzasadnienie. Wydawałoby się, że nawet Cartman został złamany, ale wtedy zwycięża lojalność wobec przyjaciela. I następuje genialna scena, w której Eric prawie pokonał Poprawnych Politycznie.
Co to była za scena! Szturm domu PP Cartman zaczął od ataku ciężarnych Meksykanek (stereotyp! uciskana mniejszość!), poprawił taco, a potem z flanki wypuścił… dzieci syryjskich uchodźców. Oczywiście Syryjczycy się odnaleźli, by odzyskać dzieci. Gdyby nie Kyle…
Ciekawa rzecz, problem nietolerancji kręcił się wokół Caitlyn Jenner, która nim przeszła operację zmiany płci nazywała się Bruce i była znanym sportowcem oraz występowała w programie Kardashianów. Odważna i publiczna przemiana spotkała się generalnie z pozytywnym przyjęciem, szczególnie w środowiskach LGBT. Cały problem z Kyle'em polegał na tym, że twierdził publicznie, iż dla niego Jenner nie jest bohaterką. Podobny przypadek publicznej przemiany mieliśmy w Polsce, tyle że u nas odwagi wymaga stwierdzenie, że osoba, która przeszła przemianę jest bohaterką, gdyż w modzie jest u nas raczej drwienie i wyśmiewanie.
Bardzo mocne było też pokazanie, jak działa większość stowarzyszeń typu PP – ciągły kac Randy'ego nie wziął się znikąd. Podobnie jak działanie przeciwko czyimś przywilejom, co dla Kyle'a skończyło się nieprzyjemnie.
Podsumowując, widziałem już "South Park" w lepszej formie. Ale po osiemnastu pełnych sezonach ten serial nadal potrafi być świeży, aktualny i uniwersalny. No, całkiem świeży. Co więcej, nadal uderza bardzo celnie, nie szczędząc nikogo – dostało się nawet modzie, która do Polski akurat dotarła, polegającej na pisaniu nazw stanowisk w sposób uniwersalny płciowo. Jeżeli tak ma "South Park" nadal wyglądać, to ja poproszę, dziękuję.
Przy okazji – w Polsce "South Park" jest emitowany zaraz po USA na Comedy Central. W każdy czwartek o 23:00. Powtórki w niedzielę o 22:45. Trzeba pochwalić polski oddział Comedy Central za refleks i dbanie o to, byśmy byli na czasie.