10 powodów, aby oglądać "You're the Worst"
Marta Wawrzyn
15 września 2015, 21:44
Ktoś w FX miał świetny pomysł: zamiast kolejnej komedii romantycznej zrobić charakterną komedię antyromantyczną. O dwójce samolubnych związkofobów, których coś przyciąga do siebie z taką mocą, że mimo najszczerszych chęci nie są w stanie przestać na siebie wpadać. Oto, dlaczego warto oglądać "You're the Worst".
Ktoś w FX miał świetny pomysł: zamiast kolejnej komedii romantycznej zrobić charakterną komedię antyromantyczną. O dwójce samolubnych związkofobów, których coś przyciąga do siebie z taką mocą, że mimo najszczerszych chęci nie są w stanie przestać na siebie wpadać. Oto, dlaczego warto oglądać "You're the Worst".
1. Klasyczna komedia romantyczna odwrócona do góry nogami. Przepis jest prosty: weź dwójkę cyników i związkofobów, każ im się ze sobą przespać po pijaku, po czym traf ich znienacka strzałą taką jak ta, których używał pewien różowiutki młodzieniec ze skrzydełkami. Tak żeby nie byli w stanie się oprzeć sobie nawzajem, a jednocześnie za nic w świecie nie chcieli się do tego przyznać. W przypadku ostrej, rudej PR-ówki o imieniu Gretchen oraz Jimmy'ego, zatwardziałego obiboka, właściciela seksownego brytyjskiego akcentu i autora jednej, jedynej książki zatytułowanej "Congratulations, You're Dying", to zadziałało. W pierwszym odcinku tłumaczą sobie, że to przygoda na jedną noc, potem myślą, że to tylko luźna relacja oparta na seksie – a jednak cały czas zachowują się jak prawdziwa para. Ona jak gdyby nigdy nic wchodzi w jego życie, bierze co chce bez pytania, nie przeprasza, nie tłumaczy się. On niby się przed tym broni, ale widać, że wcale nie chce się bronić. I tak jest do dziś.
2. Jeden z serialowych fenomenów lata 2014 roku. "You're the Worst" to jeden z tych seriali, który zaskakują na początku wszystkich. Przed premierą nie poświęciliśmy mu na Serialowej chyba ani słowa, tak słabo i nieciekawie był promowany. Po pilocie pisałam ze zdziwieniem, że choć dzieła wybitnego raczej tu nie będzie, to jednak mamy do czynienia z czymś zaskakująco świeżym. "You're the Worst" po paru tygodniach stał się rozpoznawalny, chwalili go amerykańscy krytycy, a w serwisach społecznościowych zaczęły pojawiać się gif-y. Załapał się też oczywiście do naszych hitów lata 2014. Czekanie na 2. sezon było straszne, a kiedy już się pojawił, okazało się, że produkcja nie straciła nic a nic ze swojego uroku.
3. Najsłodsza na świecie dwójka cyników. Gretchen i Jimmy nie są typowymi sympatycznymi bohaterami rodem z komedii romantycznej. Są dwójką uroczych pitbuli, którzy idą przez życie, chwytając to, na co mają ochotę – na przykład prezent z cudzego wesela – i nie pytając innych o zdanie. W trakcie 1. sezonu wychodzi na jaw, czemu są tacy, a nie inni, i to wyjaśnienie wystarczy, aby ich polubić. Choć wielu widzów zdążyło ich pewnie polubić i bez żadnych wyjaśnień.
4. Trafne spostrzeżenia na temat dzisiejszych związków. Trudno traktować "You're the Worst" jak odbicie prawdziwego życia, ale serial jest naprawdę na czasie. Ktoś tu świetnie rozumie, jak potrafią wyglądać relacje miłosne młodych ludzi, którzy mieszkają w wielkich miastach, sporo zarabiają, lubią się zabawić i niekoniecznie uważają, że ich życie zacznie się dopiero kiedy wezmą ślub i spłodzą gromadkę dzieci. Wręcz przeciwnie – unikają stabilizacji jak mogą, przekonani, że coś się wtedy skończy. Choć serial telewizji FXX jest zdrowo przerysowany, zawiera sporo prawdy o zachowaniach nie tylko młodych mieszkańców Los Angeles czy Nowego Jorku, ale też choćby Warszawy czy Krakowa. Sama taka jestem, mam takich znajomych i uważam, że udało się nieźle sportretować nasze pokolenie. Mimo całego tego przerysowania.
5. Ci okropni ludzie z Los Angeles. No właśnie, skoro jesteśmy przy przerysowaniu – "You're the Worst" potrafi ostro zakpić z pretensjonalnych mieszkańców Los Angeles. Wystarczy przypomnieć sobie Sunday Funday – najbardziej hipsterski brunch na świecie połączony z całodniową ucieczką przed dorosłością. Albo zobaczyć Gretchen w pracy. Prawdopodobnie i bez komentarzy Jimmy'ego, który patrzy na wszystko oczami sarkastycznego Brytyjczyka, wiedzielibyśmy, że jesteśmy w specyficznym miejscu pełnym ludzi, z jakimi chyba wcale nie chcielibyśmy mieć do czynienia.
6. Ruda dziewczyna. Aya Cash gra w "You're the Worst" jedną z tych młodych, pewnych siebie osóbek, które idą przez życie jak burza, nie myślą o tym co dalej i po prostu korzystają z tego, co mają. Nie brzmi to jak opis sympatycznej osoby, wiem. A jednak z czasem Gretchen naprawdę da się polubić, mimo wszystkich jej wad – a właściwie dzięki nim.
7. Przystojny Brytyjczyk o ciętym języku. Na Chrisa Geere'a patrzy się równie dobrze co na Ayę, a teksty ma chyba najlepsze w całym serialu. I nic dziwnego, jego postać jest pisarzem. Przynajmniej teoretycznie, bo po wydaniu jednej książki Jimmy zmaga się z niemocą twórczą, której raczej nie przełamie, jeśli będzie dalej uprawiał tryb życia polegający na nicnierobieniu.
8. Na drugim planie też się dzieje. Drugi plan składa się przede wszystkim z jego kumpla Edgara (Desmin Borges) i jej przyjaciółki Lindsay (Kether Donohue). Edgar głównie przynudza, robi wszystkim śniadania i służy za niańkę, z kolei Lindsay to najbardziej pogubiona istota na świecie, która myślała, że małżeństwo coś zmieni w jej życiu. Zdecydowanie pomiędzy tą dwójką jest chemia, choć jeszcze trochę czasu trzeba, byśmy zaczęli przejmować się ich losami. Niezłe momenty mają też muzycy hip-hopowi, dla których pracuje Gretchen.
9. "I tak cię zostawię!". "I'm gonna leave you anyway, I'm gonna leave you anyway…". Kocham "You're the Worst" za szczerość. Za to, że nie wciska kitu. Że zaczyna się od przygodnego seksu i nie prowadzi do prostego happy endu. Że główni bohaterowie mają w nosie happy end, żyją tu i teraz, bo nie wierzą w "żyli długo i szczęśliwie". Że nikt tu się nie bawi w ceregiele, bohaterowie po prostu są sobą i za nic nie przepraszają.
10. Sam nie wiesz, kiedy się zakochujesz. Mimo że "You're the Worst" pozuje na komedię antyromantyczną, jest w gruncie rzeczy całkiem romantyczne. To znaczy opowiada o dwójce osób, które zakochują się w sobie, choć za nic nie chcą tego przyznać. Wzajemne przyciąganie się i odpychanie, odpychanie się i przyciąganie – tak wygląda cały serial. I to cały czas działa, bo nie dość że nieźle napisano gagi, to jeszcze Aya Cash i Chris Geere mają nieziemską chemię. Tych dwoje zakochuje się w sobie, nie zdając sobie z tego sprawy – i dokładnie to samo spotyka widzów. Mimo że istnieje całkiem spora szansa, iż nasze serca zostaną złamane, bo Jimmy i Gretchen pójdą na koniec każde w swoim kierunku. W końcu jak długo może to trwać?