Serialowa alternatywa: "Układ" z Norwegii
Marta Wawrzyn
8 września 2015, 20:03
W środę 9 września o godz. 20:10 w Ale kino+ będziecie mogli zobaczyć pierwsze dwa odcinki "Układu", czyli serialu, na podstawie którego powstał polski "Pakt". W związku z tym zapraszamy Was do Norwegii, do świata mrocznych opowieści o wielkich spiskach, tajemniczych morderstwach i jeszcze dziwniejszych samobójstwach wśród przedstawicieli elit.
W środę 9 września o godz. 20:10 w Ale kino+ będziecie mogli zobaczyć pierwsze dwa odcinki "Układu", czyli serialu, na podstawie którego powstał polski "Pakt". W związku z tym zapraszamy Was do Norwegii, do świata mrocznych opowieści o wielkich spiskach, tajemniczych morderstwach i jeszcze dziwniejszych samobójstwach wśród przedstawicieli elit.
W ostatnich latach już chyba cały świat zdążył zakochać się w serialach z dalekiej Skandynawii, które zazwyczaj są klimatycznymi kryminałami, pochodzącymi ze Szwecji albo Danii. Norwegia na razie stała na uboczu, ale oczywiście że Norwegowie nie gęsi i swoje mroczne seriale mają. I to takie, które polskie telewizje chcą przerabiać na swoją modłę i pokazywać widzom znad Wisły w nowej wersji. Choć właściwie niepotrzebnie, bo "Układ" – w oryginale "Mammon" – broni się sam, bez polskiego amanta w roli głównej.
W serialu chodzi o coś, o czym w kraju nad Wisłą też czytamy na pierwszych stronach gazet – o spiski, układy, brudną forsę. Norweski tytuł oznacza po prostu mamonę, Ale kino+ przechrzciło to na coś bliższego Polakom. I tak się składa, że wymyśliło tytuł, który trafia w dziesiątkę. Bo "Mammon", owszem, jest o wielkiej kasie, ale przede wszystkim jest o wielkim układzie, w który uwikłani są biznesmeni, właściciele mediów, politycy najwyższego szczebla, hierarchowie Kościoła, słowem, przedstawiciele szeroko pojętych elit.
Wszystko zaczyna wychodzić na jaw, kiedy dziennikarz śledczy Peter Veras (Jon Øigarden) trafia na trop oszustw finansowych popełnianych przez znane osoby z życia publicznego. Na początku sam do końca nie wie, jaką bombę właśnie odkrył – zwłaszcza że dochodzą tu jeszcze bardzo silne emocje rodzinne – ale, dokładnie tak jak Mikael Blomkvist z "Millenium", będzie dążył uparcie, krok po kroku do prawdy. Jego śledztwo nie tylko wywoła medialną burzę, ale też sprawi, że życie wielu osób – w tym również jego samego – znajdzie się w niebezpieczeństwie. Bo oto nasz pismak stanie się poważnym zagrożeniem dla ludzi, którzy nie mają sentymentów. Poza głównym bohaterem niemal wszyscy w "Układzie" łakną kasy, wszyscy wydają się być umoczeni, nikomu nie można ufać.
Serial łączy w sobie gęsty, mroczny klimat skandynawskich kryminałów z tempem rasowego thrillera. W każdym odcinku bardzo dużo się dzieje, fabuła coraz bardziej się zagęszcza i skręca w sobie tylko znanych kierunkach. Norwegowie nie oszczędzają bohaterów – co chwila ktoś ginie i w końcu widz zadaje już sobie tylko pytanie, czy ktokolwiek w ogóle wyjdzie z tego żywy, czy też zwycięży układ i wszystko zostanie zamiecione pod dywan, a jedyny człowiek, który dotarł blisko prawdy, skończy z kulą w głowie.
A warto dodać, że oprócz samego Petera – który w niczym nie przypomina Marcina Dorocińskiego; to raczej dość zwyczajny, przeciętnie urodziwy dziennikarz w średnim wieku, różniący się od innych dziennikarzy tym, że wpadł na coś, na co oni nie wpadli – "Układ" prezentuje galerię wyrazistych postaci. Pojawia się tu na przykład młoda śledcza o analitycznym umyśle i urodzie Lisbeth Salander, uparta dziennikarka w ciąży czy pastor, którego motywacje nie zawsze są jasne i czyste. Bardzo dobre wrażenie robi także Ingjerd Egeberg jako Eva, bratowa Petera.
W "Układzie", który składa się z sześciu godzinnych odcinków, aż roi się od drugoplanowych postaci i zawiłych wątków, dlatego należy go śledzić uważnie, zwracając uwagę na wszystkie rozmowy i detale pojawiające się w tle. Jeśli tak właśnie zrobicie, jest szansa, że rozszyfrujecie przed finałem, o co w tym wszystkim chodzi.
Ale zagadka wielkiego układu to nie wszystko, serial warto zobaczyć przede wszystkim dla klimatu. Mrocznego, gęstego, czerpiącego pełnymi garściami z kina noir. Bohaterowie serialu jeśli nie znajdują się akurat w chłodnym, szklanym wieżowcu albo nowocześnie urządzonym mieszkaniu, ganiają po ciemnych zaułkach, przedzierają się przez śniegi bądź pędzą na złamanie karku słabo oświetlonymi ulicami.
Nie spodziewajcie się tu humoru w stylu tego z amerykańskich thrillerów, ci serialowi Norwegowie są zawsze poważni, a na ich niebie nigdy nie świeci słońce. I właśnie dzięki temu udało się stworzyć tak przytłaczającą atmosferę, w której toczy się skomplikowana opowieść o świecie bez żadnych zasad, z wykrzywioną moralnością i potworami pociągającymi za sznurki. O świecie, którym rządzi mamona – albo układy, jak kto woli. Nawet biblijne motywy, które szybko pojawiają się w śledztwie, nie oznaczają dla bohaterów niczego dobrego, przeciwnie, pogłębiają i tak już wszechogarniający mrok.
Jak już pisałam na Onecie, nietrudno sobie wyobrazić podobną historię w polskiej rzeczywistości. Wystarczy zmienić parę szczegółów, dorzucić specsłużby i majątki powstałe w nie do końca legalny sposób w czasach transformacji systemowej – i voila, będziemy mieć polski "Układ". Nawet scenerię da się łatwo podrobić, w Warszawie też mamy wielopasmowe drogi i szklane wieżowce jak w Oslo.
Zanim więc zabierzecie się za "Pakt", w nadziei że może tym razem Polakom uda się stworzyć serial, na jaki zasługujemy, warto zobaczyć oryginał. Norweski "Układ" debiutuje w środę 9 września o godz. 20:10 w Ale kino+. Nowe odcinki będziecie mogli oglądać w kolejne środy o tej samej godzinie.
***
Za tydzień Serialowa alternatywa spełni obietnicę daną przez Mateusza i zabierze Was do Belgii, gdzie na Was czeka świetny "Cordon".