"Fringe": Ale to już wszystko było!
Andrzej Mandel
5 listopada 2011, 22:04
Niby jest tak, że lubimy te melodie, które już znamy, ale może jednak bez przesady z tym powtarzaniem się? Powrót "Fringe" po dłuższej przerwie nie powalił na kolana. Uwaga na spoilery!
Niby jest tak, że lubimy te melodie, które już znamy, ale może jednak bez przesady z tym powtarzaniem się? Powrót "Fringe" po dłuższej przerwie nie powalił na kolana. Uwaga na spoilery!
Naprawdę rozumiem, że nawet wyobraźnia najlepszych scenarzystów jest ograniczona i nie można wciąż zaskakiwać. Ale mimo wszystko najnowszy odcinek "Fringe", "Novation", oglądałem z wrażeniem, że to wszystko już było.
W końcu – kłopoty ze zmiennokształtymi (shapeshifters) mieliśmy już w sezonach 2 i 3. Nawiązywanie kontaktu za pomocą maszyny do pisania z innego świata też już było w tych samych sezonach. Rozgryzanie technologii zmiennokształtnych przez Petera, no jak babcię kocham, też już było. Podobnie jak wcielenie się zmiennokształtnego w agenta FBI, z tą różnicą, że teraz odkryto to od razu. Normalnie sezony 2 i 3 w pigułce. Tylko nikt nie pił rtęci z termometrów.
Jak dla mnie, to wszystko oznacza, że prawdopodobnie pojawi się nam przynajmniej jeszcze jeden równoległy wszechświat, który również ma kłopoty. Jakie – zapewne się dowiemy i to całkiem niedługo. Tym bardziej, że Olivia znów ma coś w rodzaju przebitek do innego świata, jak w 1 i 2 sezonie. Ej, to też już było…
Podobnie jak było już trudne nawiązywanie relacji między Peterem a Walterem (poproszę o zrobienie wyjątku i przyznanie Oscara Johnowi Noble za rolę Waltera, niezależnie od tego, że "Fringe" nie jest filmem tylko serialem). Ale tu trzeba przyznać, że nastąpiło mocne odwrócenie ról – teraz to Peter musi walczyć o przywiązanie uwagi i akceptację. Przynajmniej jakaś zmiana.
Sam Peter się nie zmienił. Wciąż jest tym samym pewnym siebie facetem, który ma talenty zbliżone do kryminalnych (w końcu był kimś w rodzaju oszusta, jak nie pamiętacie, to powtórzcie sobie 1 sezon). Zręcznie włamał się nawet do sieci komunikacyjnej FBI mając do dyspozycji tylko ręce, ślinę i parę kabelków. W efekcie zabrał się za łamanie kodów nowych zmiennokształtnych i odkrył, że mają urządzenia lokalizacyjne. Co nie przeszkodziło zmiennokształtnemu (zmiennokształtnej) zwiać. No ale logika nie zawsze działa tak jak powinna.
Generalnie wygląda na to, że scenarzyści "Fringe" naprawdę zaczęli od nowa jakby zupełnie nowy serial. Tylko fajnie byłoby, gdyby nie powtarzali się aż tak bardzo. Chociaż sceny z udziałem Waltera są naprawdę świetne, a wątek Petera i tak mnie wciąga. Jestem po prostu ciekaw czy naprawdę uda mu się znów nawiązać kontakt z Walterem i Olivią.
Tyle że jakbym chciał oglądać telenowelę, to kupiłbym sobie DVD ze "Zbuntowanym aniołem", a nie oglądał "Fringe". Serial spada więc u mnie z pozycji "obowiązkowo" na "można oglądać". Szkoda, bo świat "Fringe" naprawdę wciąga. Ale podejrzewam, że będzie mógł wciągać najwyżej do wiosny.