Za mało jest kosmicznych seriali. Rozmawiamy z Jodelle Ferland z serialu "Dark Matter"
Agnieszka Jędrzejczyk
19 czerwca 2015, 20:03
O serialach dziejących się w kosmosie, postaci Five z "Dark Matter", a także o tym, jak to jest grać od dziecka głównie upiorne role, rozmawiamy z Joelle Ferland.
O serialach dziejących się w kosmosie, postaci Five z "Dark Matter", a także o tym, jak to jest grać od dziecka głównie upiorne role, rozmawiamy z Joelle Ferland.
Póki co wiemy, że "Dark Matter" jest kosmicznym serialem przygodowym opowiadającym o pozbawionej pamięci załodze statku, która ma przed sobą nieznaną misję do wykonania. Jakie były twoje pierwsze wrażenia dotyczące serialu?
Pamiętam pewną chwilę na przesłuchaniu, kiedy dostałam w ręce scenariusz oraz opisy postaci – od razu pomyślałam, że ten serial zapowiada się tak świetnie, nie mogę doczekać się, aż wyjdzie! Gdy potem dowiedziałam się, że będę jego częścią, byłam bardzo podekscytowana. Przedtem miałam w planach po prostu go oglądać! Uwielbiam sci-fi, a "Dark Matter" brzmiał fantastycznie. Nie mamy zbyt wielu kosmicznych seriali – takich prawdziwych, które naprawdę dzieją się w przestrzeni kosmicznej – więc szczerze mówiąc, jestem chyba tak samo podekscytowana jego powstaniem jak fani.
Twoja postać, Five, wyróżnia się na tle pozostałych członków załogi. Nie tylko ze względu na różnicę wieku, ale również wygląd i ogólnie przyjazne usposobienie. Co spodobało ci się w niej, kiedy po raz pierwszy czytałaś scenariusz?
Uwielbiam Five i absolutnie uwielbiam ją grać. Odkryłam, że w wielu aspektach jesteśmy do siebie bardzo podobne, więc spodobało mi się, że mogłam tak łatwo nawiązać z nią kontakt – i że inni również będą w stanie. Five jest trochę jak niepasujący element w załodze. Przez dużą część serialu stara się znaleźć swoje miejsce, odkryć, komu może zaufać. Wydaje mi się, że duża część widowni będzie mogła się do tego odnieść. Jest wspaniałą, osobliwą i trochę dziwną, niecodzienną postacią – a to w sumie cała ja!
Five okazuje się jedyną postacią, której imię pod koniec odcinka nie zostaje ujawnione. W dalszym ciągu wiemy o niej bardzo niewiele i pozostaje dla nas zagadką. Jak jej historia rozgrywa się na tle pozostałych bohaterów?
Tak, Five zdecydowanie różni się na od reszty, widać to od samego początku. Pozostali bohaterowie są częścią załogi, a Five trochę do tego nie pasuje. Przez pewien czas nie wiadomo, skąd się tam wzięła. Ale każdy bohater ma później odcinek poświęcony ich wcześniejszej historii, w tym Five, więc na pewno będzie okazja dowiedzieć się o niej więcej. Ogólnie mówiąc, pochodzi z zupełnie innego miejsca niż pozostali, ale ma równie ciekawą historię.
Wygląda na to, że Five posiada też specjalne zdolności.
Jest coś w Five, to prawda, co od początku wydaje się dziwne, ciężko stwierdzić, z czego to wynika. Zdarza jej się powiedzieć zaskakującego, co wyprowadza innych z równowagi, bo nie powinna tego wiedzieć. I tak, okazuje się, że posiada pewne specjalne zdolności i bardzo fajnie rozwijają się one w serialu.
Jedną z najfajniejszych aspektów w pilocie są świetnie naszkicowane relacje pomiędzy postaciami. Dwie urzekły mnie najbardziej: Five i Six oraz Five i Two. Ta pierwsza ze względu na koncept nastolatki i osiłka o wielkim sercu, ta druga przez wzgląd na fakt, jak szybki kontakt nawiązują ze sobą obie przedstawicielki płci pięknej. Co możesz nam powiedzieć o tych związkach?
Bardzo podobały mi się wszystkie relacje, jakie Five nawiązuje z każdym z członków załogi. Każda z nich jest zupełnie inna – nawet z Androidem. Mam kilka naprawdę świetnych scen z Zoie [Palmer] i cudownie mi się z nią przy nich pracowało. Android i Five przeprowadzają ze sobą kilka bardzo ciekawych rozmów. Bardzo miło wspominam też pracę z Rogerem w scenach z Six, którzy też wspaniale się z sobą dogadują. Zasadniczo przez większość sezonu Five stara się rozgryźć, komu może zaufać i z kim może pozwolić sobie na zawarcie przyjaźni, bo wiadomo, ludzie na tym statku nie do końca muszą być warci tego zaufania. Samo obserwowanie, jak próbuje odnaleźć w nich przyjaciół, było naprawdę fajnym przeżyciem, bo w końcu jest najmłodsza, a to nie jest jej środowisko.
Porozmawiajmy o tobie. Masz bardzo imponującą filmografię, w dużej mierze pełną pełnometrażowych filmów, ale również z wieloma gościnnymi rolami w serialach. Ale wygląda na to, że "Dark Matter" to twój pierwszy tak duży serialowy projekt. Jak wypada w porównaniu do tego, co robiłaś wcześniej?
Gram odkąd miałam dwa lata, ale nawet pomimo tego, że występowałam w wielu różnych serialach, nigdy nie byłam pierwszoplanową postacią, więc "Dark Matter" był dla mnie całkowicie nowym doświadczeniem. Jestem tym naprawdę podekscytowana, ale trochę mnie to też przeraża! Nie jestem przyzwyczajona do zapamiętywania scen codziennie przez pięć miesięcy [śmiech]. Na początku naprawdę bałam się, że coś popsuję, ale pod koniec czułam się już zupełnie swobodnie. Cała obsada i ekipa byli po prostu niesamowici, więc teraz "Dark Matter" to chyba nawet mój ulubiony projekt w całej mojej karierze! Naprawdę nie mogłam doczekać się premiery i mam wielką nadzieję, że serial się spodoba.
A poza zapamiętywaniem dialogów, musiałaś jakoś specjalnie przygotować się do roli?
Każdy z bohaterów posiada jakąś konkretną umiejętność. Five ma smykałkę do kwestii technicznych, więc generalnie nie musiałam przygotowywać się jakoś szczególnie. Większość moich scen "technicznych" wiązała się z udawaniem, że robię coś z przewodami – mam nadzieję, że wyszło wiarygodnie [śmiech]. Ale było kilka innych rzeczy, które pomogły mi wcielić się w rolę. Przeczytałam komiks, zapoznawałam się z każdą informacją na temat serialu, rozmawiałam ze scenarzystami i ekipą. Starałam się poznać moją postać z każdej możliwej strony. Mamy bardzo skrytych scenarzystów, więc nie wiedziałam zbyt wiele o jej wcześniejszej historii, ale nie ustawałam w pytaniach.
Pracowałaś już wcześniej z Josephem Malozzim na planie "Stargate Atlantis". W wypuszczonych niedawno filmikach promocyjnych wypowiadał się, że bardzo chciał obsadzić cię w swoim nowym serialu. Jak pracowało ci się z nim po tylu latach?
Och, wspaniale! Praca przy "Stargate Atlantis" dała mi mnóstwo radochy – nigdy nie zapomnę, jak świetnie bawiłam się grając rozpieszczoną księżniczkę [śmiech]. Nieczęsto mam okazję odgrywać takie role, więc to było dla mnie naprawdę niezapomnianym przeżyciem. Bardzo ucieszyłam się na wieść, że to właśnie Joe jest zaangażowany w "Dark Matter", a tym bardziej, że mnie zapamiętał! Nie zdawałam sobie sprawy, że zrobiłam na nim takie wrażenie. Jest wspaniałym człowiekiem, poważnie,jedną z najsympatyczniejszych osób, jakie kiedykolwiek poznałam. Więc praca z nim przy całym serialu, zamiast tylko jednego odcinka? Świetna sprawa, bardzo się cieszyłam.
Wystąpiłaś już w całkiem pokaźnej liczbie produkcji z zakresu fantastyki i horroru. Czy były to role, które wybierałaś świadomie?
Kiedy byłam młodsza, grałam sporo mrocznych i upiornych postaci, a im częściej tak się dzieje, zaczyna się być osadzanym w podobnych rolach. Przeważnie trzyma się wtedy tej samej znajomej ścieżki, więc to na pewno miało na moje role wpływ. Ale to powiedziawszy muszę dodać, że zupełnie mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam te upiorne postacie i zawsze miałam z nich masę frajdy. Ludzie zawsze mnie pytają, czy nie czułam się z tym dziwnie, będąc dzieckiem, ale na serio, im bardziej upiorna rola, tym lepiej [śmiech]. Nawet jeśli to niekoniecznie ja decydowałam, że chcę wystąpić w tych projektach, nigdy mi to nie przeszkadzało. Zbyt dobrze się przy nich bawiłam.
Którą z tych upiornych ról lubisz najbardziej?
"Silent Hill" to zdecydowanie jedna z najbardziej zapadających w pamięć. Grałam trzy różne bohaterki [przyp.: Sharon. Alessa i Mroczna Alessa]. Ta rola też była świetnym przeżyciem, i to w filmie, który jeszcze przed premierą miał mnóstwo fanów, bo powstał na podstawie gry wideo. Wciąż jest bardzo popularny i ludzie wciąż mnie w nim rozpoznają. Pierwszą rzeczą, którą powiedział do mnie Alex [Mallari Jr.], który w "Dark Matter" gra postać Four – jeszcze zanim w ogóle się przywitał! – było "trochę się ciebie boję!" [śmiech]. Zapytałam dlaczego, a on, że przez "Silent Hill"! Najwyraźniej ciężko o tej roli zapomnieć!
Zostało nam ostatnie pytanie: z jaką osobą, z którą miałaś okazję wcześniej pracować, chciałabyś powtórzyć współpracę?
O rany, to będzie długa lista [śmiech]. Pracowałam z całą masą fantastycznych reżyserów, aktorów i ludzi. Ale poza wszystkimi, którzy pracowali przy "Dark Matter" – bo to naprawdę cudowna ekipa i mam nadzieję, że dostaniemy drugi sezon, żeby to powtórzyć! – byłaby to Renée Zellweger, z którą grałam w "Przypadku 39". Wiesz, jak to jest: ludzie czasami traktują dziecko na planie trochę inaczej niż innych, ale nie Renée. Pozwoliła mi się czuć naprawdę mile widzianą, była naprawdę kochana, i na pewno nigdy tego nie zapomnę. Byłoby super, gdybym mogła zagrać z nią jeszcze raz.
Kolejny odcinek "Dark Matter" zobaczycie na kanale SciFi Universal w niedzielę o godz. 22:00.