"Stitchers" (1×01-02): Agentka o jednej twarzy
Marta Wawrzyn
15 czerwca 2015, 18:03
ABC Family postanowiło spróbować czegoś nowego i zahaczyć o klimaty science fiction. I o ile sam pomysł był całkiem fajny, "Stitchers" po prostu nie wyszło. Serial kładzie na łopatki bzdurna fabuła, denerwująca główna bohaterka, drewniane dialogi i okropne efekty specjalne.
ABC Family postanowiło spróbować czegoś nowego i zahaczyć o klimaty science fiction. I o ile sam pomysł był całkiem fajny, "Stitchers" po prostu nie wyszło. Serial kładzie na łopatki bzdurna fabuła, denerwująca główna bohaterka, drewniane dialogi i okropne efekty specjalne.
"Stitchers" klimatem zupełnie nie przypomina produkcji serwowanych przez ABC Family. To trochę science fiction, trochę policyjny procedural, trochę "Agentka o stu twarzach", trochę wreszcie "iZombie". Główna bohaterka, Kirsten (Emma Ishta), w absurdalny sposób zostaje zawieszona na uczelni i chwilę potem zgłasza się do niej kobieta o imieniu Maggie (Salli Richardson-Whitfield), która okazuje się tajną agentką, nadzorującą przedziwny program.
Otóż stworzono laboratorium, w którym zagadki zbrodni rozwiązywane są w niekonwencjonalny sposób – poprzez "przyszywanie" mózgu specjalnej agentki do mózgu osoby zmarłej i wchodzeniu w jej wspomnienia. Agentka w tym celu musi ubrać się jak Catwoman (jak dobrze, że jest szczupła!) i wejść do wielkiego akwarium z trupem, a następnie być gotowa na mocne przejścia emocjonalne. Poprzedniczka Kirsten marnie skończyła, ale ona i tak na to idzie, bo właśnie zmarł jej przybrany ojciec i chciałaby dowiedzieć się, co się z nim stało.
Pomysł bardzo, ale to bardzo przypomina "iZombie", zaś sytuacja szkolno-rodzinna Kirsten – to, co się działo na początku z główną bohaterką "Agentki o stu twarzach". Co już oznacza, że serial nie jest tak oryginalny, jak mu się wydaje. A im bardziej się w niego zagłębiamy, tym więcej dostajemy popkulturowych klisz. W "Stitchers" nie ma zupełnie nic nowego – jeśli pominąć "przyszywanie" mózgów, to tylko kolejny banalny procedural w stylu tych serwowanych przez CBS. Sprawy tygodnia są nieciekawe, zespół agentów, który nad nimi pracuje, identyczny jak wszystkie tego typu grupki, efekty specjalne to straszna bieda, a na dodatek fabuła jest dziurawa jak porządny ser. Wygląda to jak produkcja telewizyjna z lat 80., pod każdym względem.
To wszystko pewnie dałoby się jeszcze znieść, wmawiając sobie, że skoro mamy lato, możemy oglądać bezpretensjonalne seriale, które są tylko i wyłącznie rozrywką, niczym więcej. Ale "Stitchers" ma ogromny problem, który nazywa się Emma Ishta. Bardzo ładna dziewczyna, bardzo marna aktorka. Grana przez nią Kirsten cierpi na rzadką chorobę, która sprawia, że choć jest diabelnie inteligentną osobą, to jednak z ludzkich emocji nie rozumie nic a nic i zachowuje się często jak robot. Nie jest interesująca ani nietypowa, jest tak sztuczna, drętwa i nieprzekonująca, jak to tylko możliwe. Z każdą minutą jej wiecznie taka sama mina coraz bardziej irytuje, co sprawia, że serial staje się praktycznie nieoglądalny.
Gdyby nie ona, "Stitchers" spokojnie mogłoby być przyzwoitą rozrywką na lato w stylu "iZombie". Co prawda leży tu i humor, który zamiast nadawać serialowi lekkości zwyczajnie denerwuje, i dialogi, i sprawy tygodnia, a supertajna agencja przypomina pod wieloma względami szkołę podstawową – ale nie jest to nic, czego nie dałoby się poprawić. Kirsten stworzyć od nowa się nie da, dlatego już teraz spisuję serial ABC Family na straty.