Twórcy "Gry o tron": to Martin wymyślił TĘ scenę
Marta Wawrzyn
10 czerwca 2015, 17:43
Twórcom serialowej "Gry o tron" oberwało się w tym tygodniu za scenę przerażającej śmierci, której nie było w książkach. Ale znów – to nie jest tak, że George R.R. Martin tego nie zaakceptował. Uwaga na duży spoiler.
Twórcom serialowej "Gry o tron" oberwało się w tym tygodniu za scenę przerażającej śmierci, której nie było w książkach. Ale znów – to nie jest tak, że George R.R. Martin tego nie zaakceptował. Uwaga na duży spoiler.
W tym tygodniu w "Grze o tron" nie było żadnego gwałtu, była za to dość drastyczna scena śmierci bohaterki, która zdecydowanie na taki koniec nie zasłużyła. Stannis poświęcił bogowi ognia swoją córkę Shireen. Mała księżniczka spłonęła żywcem na stosie, po to by jej tata mógł zbliżyć się do spełnienia swoich ambicji. Wiele co prawda nie widzieliśmy, ale słyszeliśmy jej przerażający krzyk.
A David Benioff i Dan Weiss znów muszą się tłumaczyć z nieswoich grzechów. Ich wyjaśnienia znajdziecie w materiale pokazującym kulisy odcinka.
Scena śmierci Shireen oczywiście nie byłaby aż tak kontrowersyjna, gdybyśmy wcześniej oswoili się z nią poprzez książki. Czytelnicy sagi protestują najgłośniej, bo Stannis nie zabił swojej córki w książkach… jeszcze. Benioff i Weiss podkreślają jednak, że scenę wymyślił George R.R. Martin.
"Kiedy George po raz pierwszy nam o tym powiedział, to był jeden z tych momentów, kiedy spojrzałem na Dana i pomyślałem, że to okropne, ale i bardzo dobre dla całej historii, bo to wszystko po prostu ma sens i się zgadza. Gdy po raz pierwszy widzieliśmy Stannisa i Melisandre, palili przecież ludzi żywcem na plaży pod Dragonstone" – mówi David Benioff. "Wiele mówiło się w serialu o królewskiej krwi i jej sile, i ostatecznie doprowadziło to właśnie do poświęcenia Shireen" – dodaje.
"To z pewnością najtrudniejszy wybór, jakiego kiedykolwiek musiał dokonać Stannis – pomiędzy ambicją a miłością do dziecka. Niestety wybrał ambicję" – mówi Benioff. Dan Weiss z kolei wyjaśnia, że w serialu dzieje się wiele przerażających rzeczy i to jest właśnie jedna z tych rzeczy, które musiały się wydarzyć. "Wiemy, że oglądało się to strasznie, ale tak właśnie miało być" – tłumaczy producent serialu HBO.
Serwis Zap2It zastanawia się, jak to będzie wyglądało w książkach. Bo znów okazało się, że serial je wyprzedził. Pytanie, czy konsekwencje śmierci Shireen będą pokazane tak samo na ekranie i na kartach powieści. Jedno jest pewne – w serialu nie ma niczego, czego twórca "Pieśni Lodu i Ognia" nie zaakceptował. Jeśli więc jakaś postać ginie straszną śmiercią, to nie dlatego, że producenci serialu postanowili poszaleć.